Doda w teatrze to trudne zadanie dla widza. Recenzja „Słownika ptaszków polskich” w Teatrze IMKA

1

Wydawać by się mogło, że Doda nie jest w stanie już niczym zaskoczyć. Mówimy w końcu o kimś, kto od 10 lat nie schodzi z czołówek, a każdy dzień to kolejny nius mniejszego lub większego kalibru. A jednak się udało, bo informacja, że zobaczymy Dorotę na deskach Teatru IMKA w sztuce wyreżyserowanej przez samego Krzysztofa Maternę wywołała niemałe zdziwienie i, nie oszukujmy się, lekką konsternację. Najprościej byłoby powiedzieć, że angaż Dody to klasyczne chwytanie się brzytwy prywatnego teatru, o którego kłopotach finansowych sporo się ostatnio mówiło. Kto jak kto, ale ona przecież potrafi przyciągnąć widzów. I rzeczywiście, przedpremierowy spektakl „Słownika ptaszków polskich” potwierdził, że na krzesełkach IMKI pojawi się sporo ludzi, którzy przyjdą tam tylko dla niej, ale sprowadzanie jej do roli medialnego wabika to spora niesprawiedliwość.

W poprzednim akapicie celowo wywołałem gwiazdę po imieniu. Domaga się też tego Krzysztof Materna, który obiecywał, że nie zatrudnił do spektaklu Dody, a Dorotę Rabczewską. Tak też anonsowana jest na plakacie. I to właśnie największe wyzwanie dla potencjalnych widzów – zasiąść na widowni bez uprzedzeń, zostawić Dodę z całym jej imponującym bagażem za drzwiami. Zapomnieć, że to ta sama Doda, która wyklinała na potęgę w „Barze”, ta sama Doda od Radka, ta sama Doda z dużym biustem, ta sama Doda wojująca z polskim kościołem i zjaranymi apostołami i tak dalej, i tak dalej… Nie ukrywam, że to zadanie wręcz karkołomne i mnie samemu zajęło to dobrych kilka minut odkąd pojawia się na scenie, ale to możliwe. I chyba nie tylko mnie, bo w momencie, gdy Dorota ukazała się w końcu publiczności jako Andżelika to przez publikę przedarły się sprintem szepty „To Doda, to Doda!”, wszyscy nagle jakby bardziej się wyprostowali, niedowidzący zmrużyli oczy i wyostrzyli zmysły, żeby tylko ją lepiej widzieć. Ona sama zaś chyba pierwszy raz w karierze pojawiła się na scenie bez akompaniamentu braw, za to schodząc z niej – i wybaczcie, że uprzedzam fakty – została już nimi sowicie wynagrodzona.

>>> Jazda z Dodą 50 metrów nad ziemią & wywiad – kulisy [wideo + foto]

Dorota w spektaklu wciela się w rolę Andżeliki – seksownej blondynki, która nogą i ręką zaprze się, że nie jest zwykłym podlotkiem i ma swoje zasady. Zasady, które na próbę wystawia dresiarz Seba, molestujący ją w lesie. Historię tej, cytuję, relacji damsko-chamsko-chujowej jej bohaterka wykłada podczas spotkania z psychoterapeutką. Blisko 20-minutowy monolog to karuzela emocji – od śmiechu przez łzy do wkurwu totalnego. Złośliwi mogliby powiedzieć, że postać zwichrowanej nieco panienki deklamującej wyższość swojego intelektu ponad zwierzęcymi instynktami, w dodatku przekonanej o „wyjątkowości swojego łba” to przecież nic innego, jak panna Dorotka lat temu dziesięć. Może tak, może to rzeczywiście rola po warunkach, w końcu tak się chyba obsadza aktorów. Ale znowu – oderwijmy Dorotę od Dody. Zobaczymy wtedy dziewczynę, która jest urodzoną komediantką i, wbrew sugestiom Pudelka, posiadającą plastyczną i mocno ekspresyjną mimikę. Znam trochę Dorotę, bałem się, że przyaktorzy, przerysuje kapkę za mocno, ale reżyser najwyraźniej dobrze smagał bacikiem po tyłku, bo utrzymał ten chodzący wulkan energii w ryzach. Talent aktorski jest, bo choć postać Andżeliki na papierze wydaje się dla niej stworzona, to przejście przez nią wcale nie było łatwym spacerkiem.

>>> Poszedłem na porno do teatru. Powinienem wyjść po 2 minutach…

Tym bardziej, że tekst Jakuba Morawskiego to ogromne wyzwanie i to nie tylko dla aspirującego dopiero aktora. „Słownik ptaszków polskich” to nieco schizofreniczna opowieść o tym, że ludzie nie potrafią ze sobą rozmawiać. Wypluwają z siebie dziwaczne zbitki swoich slangów, internetowej nowomowy, angielskich „cool” słówek, specjalistycznych określeń, które mają potwierdzić ich wysokie IQ, ale to wszystko na nic, bo druga strona po prostu nie słucha. Dialogi wymagają od widza ogromnego skupienia, bo tylko w ten sposób będzie w stanie docenić tę słowną żonglerkę i fantazyjny miks tego, jak w rzeczywistości wyglądają nasze rozmowy. Obserwacje Morawskiego Materna spiął w zabawną, ale i gorzką diagnozę relacji międzyludzkich. Nie chcę być fiutem i zdradzać zakończenia, ale po blisko dwóch godzinach zanoszenia się śmiechem, na finał wszystkich czeka lekkie zdziwko.

>>> Doda: Kiedyś zniknę na zawsze… Wywiad dla PRIDE

Żeby nie było niesprawiedliwości to zdecydowanie więcej niż parę słów należy się całej obsadzie, bo „Słownik ptaszków polskich” nie tylko Dorotą Rabczewską stoi. Nie da się ukryć, że show kradną kobiety. Genialne Iwona Bielska i Agnieszka Suchora to klasa sama w sobie i mój ograniczony zasób słownictwa nie pozwala mi napisać więcej niż to, że są po prostu genialne. Ciekawym doświadczeniem było też zobaczenie na teatralnych deskach Olgi Bołądź, bo z racji mojej pracy, do tej pory miałem ją przed oczami jako aktorkę serialowo-filmową i to raczej grającą mocne i poważne charaktery. A tu proszę, komedii też podołała zgrabnie – dosłownie i w przenośni, bo bandażowa kiecka z ostatniego aktu leżała na niej jak ulał. Sam Krzysztof Materna również raczy publiczność swoim geniuszem, wygłaszając w przerwach między kolejnymi aktami monologi o miłości do polskich ptaków. Nie chcę tutaj psuć nikomu zabawy i przytaczać konkretnych cytatów, ale byłem poszczany.  Dołóżcie do tego spoty reklamowe z głosem Krystyny Czubówny, która opowiada o puszczalskiej sikorce (?) i nie mam więcej pytań.

Zbierając wszystkie refleksje mojego mało wprawnego teatralnie oka: warto iść do IMKI. Jeśli ktoś chce zobaczyć „Słownik ptaszków polskich” tylko ze względu na Dodę to super, bo przy okazji obejrzy kawał dobrego spektaklu. Przyszłość Doroty na deskach teatralnych rysuje się ciekawie i jeśli tylko pozostanie pod skrzydłami Krzysztofa Materny lub trafi w inne genialne ręce, to kto wie, może zaskoczy nas po raz kolejny? Dorotę-komediantkę już znam, teraz czekam na coś poważnego, dramatycznego, oderwanego kompletnie od jej blond czupryny. Tomasz Karolak, właściciel IMKI, wychodząc po przedpremierowym spektaklu, rzucił do niej: „Będą o Tobie pisać, że jesteś moim teatralnym odkryciem!”. I jeśli tylko wszyscy potulnie zastosują się do mojej rady z kilku akapitów wyżej to Karolak takich deklaracji powinien się doczekać.

12973613_1173302012682929_7319280456833802044_o13178803_10153505083807478_1674628524156629680_n

1 KOMENTARZ

  1. Super napisana recenzja.całkiem pokaznie napisana,ale nie ujawnia szczególów spektaklu. Oczywiście zachęca,by samemu wybrać się do teatru i wyrobic własną opinię. Ja talentem Dody nie jestem zdziwiona,nie bez przyczyny grala w metrze jako nastolatka. A to,że ludzie postrzegają ja poprzez duży biust i blond włosy i może jeszcze multum sensacji to ich problem. Ich i pudelków,ktorym ślepo zawierzaja. Ich strata.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here