Halo, nie śpimy! 2019 wjechał jak zły i przed nami kolejne miesiące zawirowań i niepewności – cytując Kasię Kowalską – co może przynieść nowy dzień? Z tej okazji postanowiłem zabawić się w małą wróżkę i wypunktować wydarzenia, na które warto zwrócić uwagę w nadchodzącym roku. Oczywiście, pod warunkiem, że macie równie wąskie zainteresowania, co autor tego tekstu. Zapraszam!
Nowa płyta Madonny. Królowa na pracę nad nowym albumem, prawdopodobnie zatytułowanym „Magic”, poświęciła niemal rok. Na krążku mamy usłyszeć miszmasz muzyki elektronicznej, portugalskiego fado, latynoskich rytmów, a nawet wpływów afrykańskich. I w zasadzie tutaj opcje są dwie: albo dostaniemy świetną płytę, albo będzie lekkie „Desperacito”. Tak czy inaczej, czekam w napięciu.
Powrót Spice Girls. Desperacka próba zatrzymania młodości, stylizowanie się na 10-15 lat mniej niż wskazuje metryka oraz niepoważne podejście do życia. Tak w skrócie można scharakteryzować pokolenie dzisiejszych 30-latków, a tak się składa, że w 2019 dołączam do tego szacownego grona. Zgodnie ze stereotypem, za nic mam upływający czas. Podobnie jak dziewczyny ze Spice Girls, które szykują kolejny comeback na scenę. A pod tą sceną będę ja, wykrzykujący słowa każdej jednej piosenki i drący się GEEEEERL POWER! Bo mogę, bo chcę, bo stać mnie.
Koncerty. Jeśli coś w tym roku doprowadzi mnie do bankructwa, to zdecydowanie będą to koncerty. Popowe (i nie tylko) gwiazdki strasznie nas rozpieszczają i już nie trzeba międzynarodowych podróży, żeby zobaczyć swoich idoli. Tylko w tym roku do Polski przyjadą Nicki Minaj, Years & Years, Shawn Mendes, Pink czy Ariana Grande, a to tylko fragment rozpiski koncertowej 13-letniej dziewczynki (czyt. mnie). Po Europie szlajać się będzie Cher, prawdopodobnie również Madonna i Rihanna… Cytując klasyka, skąd tu piniendze brać?!
Edyta Górniak w „Agencie”. Jeśli jest jakiś powód, dla którego należałoby włączyć w 2019 telewizor, będzie to właśnie ta agentka. Wiadomość o udziale diwy w show TVN-u spadła na wszystkich bardzo nieoczekiwanie, ale przyjmujemy ją z uśmiechem na twarzy. Wiadomo, zaraz ktoś będzie płakał, że wolałby nową płytę zamiast programu, ale spójrzmy prawdzie w oczy – Edyta i telewizja to jedyny duet, na który postawię każde pieniądze. Wypada mieć tylko nadzieję, że nie oszukała jej Kinga Rusin… (hehe, suchar).
Robert Biedroń. W tym roku czekają nas wybory do europarlamentu i naszej lokalnej stodoły. I tutaj na złotym koniu ma wjechać on, król pedałów i nasz przyszły premier/prezydent/papież. Na razie Robert wodzi na pokuszenie potencjalnych wyborców i bliżej mu do ogółu niż szczegółu, ale już w lutym ma zaprezentować program swojej partii, na podstawie którego rozliczymy go dokładniej niż nasze PIT-y. Czy Biedroń uratuje nas przed Kaczystanem? Czy rzeczywiście wprowadzi nową jakość do polskiej polityki i nie będzie chodzić wcale o % bawełny w składzie jego bluz? Stay tuned.
Shady Lady. Jesteście fanami drag queen? Oglądacie RuPaula i łzy rozmazują wam bronzer, bo płaczecie, że nie ma na polskiej scenie DQ kogoś na tym poziomie? Wasze modlitwy do Mamy Ru zostały wysłuchane, bowiem oto z buta na szpilce wjeżdża nowa twarz – niejaka Shady Lady. Ma wszystko to, czego nam brakowało – zaskakujący repertuar, poczucie humoru i stężenie kiczu wymagane do funkcjonowania w zawodzie. Obczajcie ją na Instagramie, YouTube, a najlepiej gdzieś w klubie na żywo. Shante, you stay!
Nowe „Gwiezdne Wojny”. Czy jest ktoś, kto nie czeka na kolejną część GW? Sexcuse me?! Okej, może „Ostatni Jedi” to nie były jakieś wyżyny mocy, ale zamykający nową trylogię epizod jest w rękach J.J. Abramsa, więc jestem spokojny. Póki co, wiadomo niewiele, nie widzieliśmy też jeszcze nawet najmniejszej oficjalnej zajawki, ale być może atmosfera tajemnicy to jest to, czego tej serii brakuje. Ja już sikam po nogach i dla sportu ćwiczę duszenie ala Vader na osobach, których nienawidzę. Byle do grudnia!
Polski show-biznes. Nie mam większych nadziei, że w rodzimej branży będzie kiedyś normalnie. Skoro w 2018 Weronika Rosati może kreować się na ikonę feministek i samotnych matek, a Kindze Rusin wydaje się, że jest na tropie światowego spisku botów komentujących artykuły na Pudelku, to w 2019 głupota będzie latać jeszcze wyżej. Przynajmniej będzie się z czego pośmiać. Kabarety mamy chujowe, ale celebrytki wyrabiają swoją normę wzorowo.
Tomasz Sekielski wysadzi polski Kościół Katolicki w powietrze. Wszystko wskazuje na to, że dokument dziennikarza o pedofilii w najbardziej mafijnej organizacji na świecie ukaże się właśnie w 2019. „Kler” był niemiłą dla oka i duszy przystawką, materiał Sekielskiego zaś prawdziwą bombą, która – miejmy nadzieję – rozsadzi ten burdel od środka. Już czas.
Netflix. Człowiek musi się czasami odprężyć, zrelaksować i dostać odleżyn. Z pomocą znów przyjdzie Netflix i jego premiery: mocno oczekiwany „Wiedźmin”, kolejne sezony „Stranger Things” i „Grace and Frankie” oraz wiele, wiele innych pozycji, przez które zaniedbamy pracę i relacje międzyludzkie. Nie mogę się doczekać.
Tak, na Wiedźmina czekamy szczególnie…