Już 9 czerwca odbędzie się w Warszawie kolejna Parada Równości czyli największe w Polsce wydarzenie aktywizujące społeczność LGBT i jej sojuszników. Inicjatywa ta wywołuje mnóstwo emocji, a zdania co do niej są mocno podzielone i to nie tylko wśród heteroseksualnej części naszego społeczeństwa. Wokół parady narosło przez lata wielu mitów i legend, które najczęściej wynikają z niewiedzy, dopalonej oczywiście niechęcią. Najprostszym sposobem, aby przekonać się, jak taka impreza wygląda w rzeczywistości i czy naprawdę ludzie biegają po mieście z przyczepionymi na czole dildosami, jest… po prostu na nią iść. I do tego was wszystkich zachęcam!
Najczęstsze pytanie towarzyszące paradzie, zadawane jeszcze na długo przed piosenką Kayah, brzmi: PO CO? Mądrzy ludzie i aktywiści tego świata z pewnością mogliby w tym miejscu wygłosić naukowy wręcz elaborat, ale ja, jako skromna chłopka, mam tylko jedną odpowiedź na to pytanie. Chcemy równych praw. Chcemy, żeby nasza społeczność nie była w jakikolwiek sposób dyskryminowana. Żeby to osiągnąć, musimy być widoczni. Nikt nie pochyli się nad losem kogoś, kogo nie widać – kto nie istnieje. Parada to doskonała okazja, aby pokazać i społeczeństwu, i politykom, WSZYSTKIM, że jesteśmy. I że chcemy godnie żyć. Tutaj naprawdę nie ma głębszej filozofii.
W tym roku parada zapowiada się niezwykle ekscytująco, ale zanim przejdę do szczegółów, jeszcze trochę ważnych informacji. O co walczymy? Czy parada jest tylko dla gejów i lesbijek? Po co obecność osób hetero? Odpowiedź na te i inne pytania zawiera się w trzynastu oficjalnych postulatach Parady Równości 2018 – wszystkie szczegóły na oficjalnej stronie wydarzenia czyli TUTAJ. Krótka lektura szybko uświadomi wam, że pride leży w interesie nas wszystkich, niezależnie od płci, orientacji, pochodzenia czy wyznania. Wyobraźcie sobie świat, w którym nie musimy już o to wszystko walczyć. Byłoby pięknie, a nasze głowy zajmowałyby takie pierdoły, że aż nie mogę się tego doczekać.
Dobra, to teraz tzw. FUN PART. W tym roku mogę was zaprosić do wspólnej zabawy, gdyż iż będę dzielił i rządził na jednej z platform, a konkretnie na platformie MTV POLSKA. Od kilku miesięcy współpracujemy z MTV przy rozmaitych fajnych projektach, a warszawski pride jest jednym z nich. Jestem na maksa podekscytowany, bo sama platforma to jeszcze nie koniec. Pierwsze 500 osób, które dołączy na niej do nas dostanie wyjątkowy pride’owy t-shirt MTV, a za muzę odpowiadać będzie DJ Tennessee – wieloletni rezydent legendarnej Utopii. Co więcej, tańcować w rytm granych przez niego przebojów będzie czwórka seksownych tancerzy, no i oczywiście ja oraz moje kocie ruchy po raz pierwszy w świetle dziennym, bo do tej pory dawałem występy skąpany w klubowych światłach przy Żurawiej 22. Jest jeszcze opcja na parę niezłych atrakcji, ale nie chcę spalić wszystkich niespodzianek, więc będziecie musieli się o nich przekonać na miejscu! Zapraszam do dodawania się do oficjalnego wydarzenia na Facebooku TUTAJ.
Ale żeby nie było, że chwalę i reklamuję tylko swojego chlebodawcę, to w ogóle wszystkie platformy będą w tym roku na maksa odjechane i zróżnicowane, bo oprócz organizacji LGBT, pojawią się też przedstawiciele dużych marek i koncernów, dając tym samym wyraz wsparcia dla naszej społeczności. I tutaj mega gratka m.in. dla fanów Christiny Aguilery, bo platforma Sony zatytułowana „Liberation” to właśnie ukłon w stronę tej artystki, także lepiej przyklejcie dobrze swoje peruki, bo będzie się działo! Po paradzie w całym mieście odbędzie się trzy tysiące afterów, przydział pedałów na metr kwadratowy przekroczy wszelkie normy i heja zabawunia do rana…
Warszawiaków i przyjezdnych, którzy pojawią się w stolicy już w piątek, zapraszam z kolei na wydarzenie poprzedzające paradę. W piątek 8 czerwca o 21:30 na Plac Zbawiciela wróci TĘCZA! Wszystko za sprawą producenta lodów Ben & Jerry i Stowarzyszenia Miłość nie wyklucza, którzy przygotowali coś naprawdę MEGA. Co nieco już wiem o tym, ale nie będzie spojlerów, bo serio, trzeba tam być osobiście i po prostu to zobaczyć. Być może w kontekście losów starej tęczy to określenie nie zabrzmi zbyt fortunnie, ale JARAM SIĘ NA MAKSA. Potem można iść na koncert mojej koleżanki Honoraty Skarbek, która zaśpiewa przed tęczowym tłumem w Glamie. Taki biforek przed sobotnimi harcami, a co tam.
No i słuchajcie, to chyba już wszystko, więc widzimy się i w piątek, i w sobotę. DO ZOBACZENIA!
Zobacz też najnowszy film na moim kanale YouTube: