Karolina Korwin Piotrowska: „Nie będzie #metoo w polskim show-biznesie. Wszyscy pamiętamy, jak skończyła się historia Magdy Schejbal”

9

Raz na jakiś czas uskuteczniamy sobie z Karoliną Korwin Piotrowską pogadankę o show-biznesowych aktualnościach, zazwyczaj przy okazji prezentacji kolejnych ramówek TVN Style. Tak też stało się i tym razem, a efekty naszej rozmowy poniżej. Dla formalności i grzecznościowego lokowania (auto)reklamy – drugi sezon programu „#Sława” startuje 14 kwietnia o 22:30. Oglądajcie, bo i moje przypudrowane lico powinno tam mignąć.
 
grabari.pl: Za chwilę startuje nowy sezon „#Sławy” i widziałem, że wykręciłaś niezły, iście celebrycki, numer ze zdjęciami „z ciążowym brzuszkiem”, które obiegły internet. W sieci na chwilę naprawdę zawrzało!
 
Karolina Korwin Piotrowska: I wszyscy dali się nabrać. (śmiech) Myślałam, że ludzie są bardziej świadomi i zorientują się, że to żart. Ten brzuch to taka specjalna przywiązywana poducha, którą się nosi w filmach i serialach, bo to było wzięte właśnie z takiego filmowego magazynku. To pokazuje, że naprawdę ludziom można rzucić wszystko i oni się dają wpuścić, bo ja już dostawałem wiadomości z gratulacjami i śmiałam się, że za chwilę przyjdzie jeszcze jakaś propozycja reklamowa. To było też puszczenie oka do moich odbiorców i oni się absolutnie nie obrazili, bo wiedzą, że to był jeden z etapów czterogodzinnej sesji zdjęciowej, podczas której miałam aż osiem różnych wcieleń. Osiem, bo tyle jest odcinków nowego sezonu „#Sławy” i każdy z nich porusza inny temat, m.in. właśnie ciąże celebryckie. Porozmawiamy w nim o tym, jak ciąża ze stanu prawie chorobowego wkroczyła dumnie na salony tym jednym zdjęciem Demi Moore autorstwa Annie Leibovitz, które udowodniła, że ciężarna kobieta może być sexy, może być piękna i przede wszystkim dumna ze swojego stanu. Gościem tego odcinka będzie Joanna Koroniewska, opowie o blaskach i cieniach kobiety w ciąży w mediach, która nie handluje swoją prywatnością, a i tak pada ofiarą hejtu. Bardzo się cieszę, że akurat ona, bo Joasia nie jest typową matką-celebrytką i to będzie bardzo ważny głos.
 
Skoro przy matkach-celebrytkach jesteśmy to ostatnio pewną konwencję przełamała Natalia Siwiec. Pokazała zdjęcie swojej córeczki i powiedziała „Słuchajcie, jestem już zmęczona gimnastykowaniem się z telefonem tak, żeby nie było twarzy. Mam dziecko, kocham je i chcę się podzielić swoim szczęściem. Pokazałam córkę i… nic się nie stało”. Bo rzeczywiście, my trochę nakręciliśmy spiralę zakazów i nakazów, że to wolno pokazać, a tego nie i teraz się okazuje, że przecież temu dziecku nic się nie stanie. Zdradzanie tożsamości jako argument przeciw też nie ma już trochę sensu, bo przecież za kilka lat, kiedy rozpoznawalność realnie będzie mogła przeszkadzać, nikt nie będzie identyfikował tego dzieciaka po zdjęciach z kołyski.
 
To jest bardzo indywidualna decyzja. Lepiej pokazać twarz dziecka i mieć spokój niż zmagać się codziennie z paparazzi. Victoria też pokazała zdjęcie Harper na Twitterze i kiedy już wszyscy wiedzieli jak ona wygląda, ten szał ustał. Ja natomiast zawsze przy okazji tego tematu mam w głowie rozmowę z policjantem należącym do grupy śledzącej m.in. pedofili. I on mi pokazał dwa zdjęcia, których ja wolałabym nigdy nie widzieć, a on twierdził, że i tak są „lajtowe”, dobitnie obrazujące do czego zdolny jest pedofil wmontowujący twarz dziecka w jakieś swoje chore fantazje. Więc wrzucając do sieci fotki swoich pociech musimy liczyć się z tym, że nie daj Boże, ale mogą one zainteresować kogoś również w takim kontekście. Ostatecznie jednak to zawsze decyzja rodziców. Pamiętam jak Chylińska przy pierwszym dziecku wyszła z nim na rękach i powiedziała „To jest Ryszard”. Zrobili zdjęcia i do widzenia! To jest już klasyk i też jakiś patent. Bo wszyscy chcą mieć to „pierwsze zdjęcie”, więc z całym szacunkiem do fotografów, można zabrać im pracę i po prostu opublikować taką fotkę i oszczędzić sobie ganiania się po mieście i innych nerwowych sytuacji. Wszystko jest kwestią tego, gdzie postawimy granicę.
 
Jeśli chodzi o manipulacje i technologię, to słyszałaś na pewno o nowej technice, która pozwala nanieść komputerowo twarz gwiazdy (czy kogokolwiek innego) na film porno…
 
I to podobno wcale nie jest takie trudne. Niestety, to się wpisuje w bycie osobą znaną i doszło już do tego, że można sobie zrobić pornosa ze swoją ulubioną gwiazdą. Nie jest to fajne, bo niektórzy ludzie mogą wziąć to na serio i odkręcanie takiej historii może potrwać wieczność. Żyjemy w dobie fake newsów i człowiek jest trochę jak saper na polu minowym, a ten, jak wiemy, myli się tylko raz.
 
Wracając do „#Sławy”. Przy starcie pierwszego sezonu byłem trochę zaskoczony formułą pt. jeden temat na jeden odcinek. Bo jednak gdzieś utarło się, że strzela się do widzów dziesiątkami zagadnień i to pół godziny to musi być jakiś maraton po niusach. W drugim sezonie kontynuujecie ten podział tematyczny, więc rozumiem, że się przyjął?
 
Ta formuła się sprawdziła, bo jest nie tylko oglądalność, ale i dobry feedback od widzów, którzy piszą, że fajnie się w końcu czegoś dowiedzieć. Podajemy dużo ciekawej wiedzy, prostym i przystępnym językiem, a zjawiska, o których mówimy, są fascynujące i czasami to zaskakuje nas samych. Weźmy np. odcinek o operacjach plastycznych, które przywykło się określać wynalazkiem naszych czasów. A ja trochę poszperałam i okazało się, że my lubimy szperać przy pysku niemal od początku ludzkości! Nawet motywacje pozostały podobne – niektórzy to robią z kompleksów, inni dla pieniędzy, a jeszcze inni z powodu choroby i obsesji poprawiania, w którą wpadli. Gościem będzie dr Ambroziak i będę pytać go o to, jak on się czuje z tym, że na największych kongresach medycyny estetycznej ręka w rękę z chirurgami siedzą psychiatrzy i psychoterapeuci? To już jest normalne, że w dobrych gabinetach medycyny estetycznej jest psycholog. Też pewnie to widzisz oglądając zdjęcia i to nie tylko celebrytów, że ludzie zaczynają się do siebie upodabniać. Cechy indywidualne, które kiedyś były uznawane za piękne, ciekawe i oryginalne, nagle giną i coraz więcej, szczególnie kobiet, biega z takimi samymi waginami zamiast ust, idealnie okrągłymi cyckami i wielkimi policzkami. Zaczyna się trochę czas klonów, gdzie każda twarz musi być idealnie symetryczna. W „#Sławie” pokazujemy to wszystko w szerszym kontekście i myślę, że właśnie dlatego tak bardzo to spodobało się widzom.
 
Rozumiem, że nie przejdziecie też obojętnie wobec ruchu #metoo i tematu molestowania w show-biznesie?
 
Oczywiście. Przygotowując odcinek o molestowaniu byłam w szoku, bo wyobraź sobie, że przez kilkadziesiąt lat Hollywoodu oficjalnie – aż do momentu sprawy Polańskiego – nikt nikogo nie molestował, to zjawisko według hollywoodzkich oficjeli po prostu nie istniało. Oczywiście, Marilyn Monroe się wymsknęło i powiedziała, że ta branża to burdel, Ricie Hayworth wyrwało się dopiero jak była starszą panią, a Judy Garland, kiedy była już dorosła, wyznała, że ilość aborcji, do których zmuszano ją i jej koleżanki była zatrważająca. Szokujące, ale wciąż pojedyncze historie.
 
Przy okazji afery z Weinsteinem też trochę o tym czytałem i okazało się, że dopiero w 1991 roku ukazała się pierwsza książka odsłaniająca kulisy Hollywood i słynnego casting couch. Napisała ją Julia Philips, producentka filmowa m.in. „Żądła”. Jak możesz się domyślać, jej kariera i reputacja legła w gruzach tuż po publikacji.
 
Wzmianka o „casting couch” po raz pierwszy w prasie branżowej pojawiła się dopiero w połowie lat 70-tych. Udało mi się dotrzeć do tego artykułu i on był utrzymany w konwencji „dawne mity Hollywood”, więc tam nikt nie robił wiwisekcji, mówiono raczej „ach, dawno i nieprawda”. Po historii Alyssy Milano i tym słynnym tweecie #metoo wyszło na jaw, że ten proceder miał się doskonale i nawet największe hollywoodzkie aktorki nie były w stanie się przed nim uchronić. Spójrzmy na Umę Thurman – oglądając „Kill Billa” możemy tylko dziękować, że ona uszło cało z planu tych filmów, ale pytanie brzmi jakim naciskom musiała być poddawana, że zgodziła się na takie traktowanie i przez tyle lat milczała?! Dzięki przygotowaniom do odcinka „#Sławy” na ten temat moja świadomość też wzrosła i momentami nie wierzyłam, że oni tyle lat zamiatali to pod dywan. Ale niestety, gówno w końcu musiało wybić i wybiło teraz. Myślę, że to już jest nie do odwrócenia.
 
W Polsce nie wybiło. Dlaczego? Podczas tego gorącego okresu spod znaku #metoo bardzo często rozmawiałem z gwiazdami, celebrytkami i one przed kamerą zapewniały za każdym razem, że nic takiego ich nie spotkało. A kiedy tylko wyłączała się czerwona lampka nagrywania to słyszałem historie, po których oczy wychodziły mi z orbit. Kto musiałby u nas wyjść przed szereg i powiedzieć o pewnych rzeczach głośno, żeby pociągnąć za sobą resztę?
 
Nikt tego nie zrobi, nie ma takiej opcji. Kiedy w Stanach powie o tym Jennifer Lawrence, Uma Thurman czy Meryl Streep to żadna z nich nie straci pracy. Nikt nie będzie wytykał ich palcami, nikt nie powie „sama chciała!”. Niestety, w Polsce mamy ekstremalnie seksistowską kulturę – kobieta jest chodzącą macicą do rodzenia dzieci, w dodatku mamy teraz takie czasy, że ten model będzie ewidentnie promowany. Ofiary gwałtów dopiero od niedawna mogą liczyć na to, że na komendzie nikt im nie rzuci tekstu o tym, że same to sprowokowały swoją krótką spódniczką. Bo dopiero od niedawna policjanci są w ogóle tego uczeni. „Victim shaming” to zjawisko światowe, ale tam coś się zmienia, pojawia się jakaś refleksja, choćby po czasie. Monika Lewinsky po skandalu z Billem Clintonem została zniszczona, to ona musiała się z tego najgoręcej tłumaczyć i pewnie do końca życia będzie na terapii. Z dzisiejszą świadomością i nastrojami społecznymi ta afera wyglądałaby pewnie zupełnie inaczej. W Polsce nikt nie wyjdzie przed szereg. Cofnij się trochę w czasie, przypomnij sobie Magdę Schejbal. Ostracyzm środowiskowy jaki ją spotkał, o którym ja wiem, był potworny i ona naprawdę się go nie spodziewała. Nagonka medialna była wliczona w ryzyko, ale nagonka ze strony koleżanek z branży? Pozostaje mi tylko im pogratulować, bo teraz robią sobie zdjęcia w czarnych t-shirtach i mówią głośno o prawach kobiet… Magda próbowała, przez wiele lat była bez pracy, ale teraz może chodzić z podniesioną głową. I dlatego w Polsce to się nigdy nie wydarzy, chyba, że zrobi to ktoś pokroju Krystyny Jandy. U nas nie szanuje się kobiet, nie traktuje się poważnie granicy kobiecej cielesności, a to są podstawy, bez których nie pójdziemy dalej. Powiedziałeś, że off the record słyszałeś takie historie, że głowa mała i ja też się tego nasłuchałam. Chciałam zrobić DKF w kontekście #metoo i tego całego ruchu, przez telefon dowiedziałam się bardzo dużo, ale na końcu zawsze słyszałam „nie powiem ci tego przed kamerą”. Nie chcę wytykać tych dziewczyn palcami, bo to jest mały świat, wszyscy się znają i każdy widział co spotkało Magdę. Nikt nie będzie ryzykował. One mają rodziny, kredyty do spłacenia, rzeczy do roboty. Rozumiem je i nie będę nikogo na siłę namawiać na takie wyznania, bo wiem, że stoją za tym kwestie bytowe. Ile lat Magda miała etykietkę „trudnej”? W Polsce możesz być niezdolna, głupia i brzydka, a i tak zrobisz karierę. Jesteś trudna? Masz prze******. Też uchodzę za trudną i wiem, że ludzie mnie inaczej odbierają, wiem, że gdybym taka nie była i nie zadawała pewnych pytań to i pewnie zarobki byłyby większe. I dlatego nikt nie chce być „trudny” i to się nie zmieni, chyba, że wydarzy się jakaś rewolucja.
 

9 KOMENTARZE

    • O KKP nie można powiedzieć, że jest głupia, to inteligentna babka i dlatego dziwi mnie jej hipokryzja. W tym wywiadzie czytamy jak pięknie mówi o tym, że kobiety powinny się wspierać i szanować a tu nagle afera z Dodą. To w końcu jakie jest jej stanowisko? Wszystkie kobiety powinny się wzajemnie wspierać czy tylko te które ona wskazuje, a z którymi ma jakieś zatargi to trzeba je niszczyć?

  1. Bardzo ciekawy wywiad, zresztą co tu dużo gadac, uwielbiam Wasza dwójkę. Inteligentni ludzie, którzy nie boją się poruszać trudnych tematów, demaksowac nasza zaklamana rzeczywistośc, a przy tym zachować ten dystans i luz którego tak bardzo wielu ludziom brakuje.
    Brawo kochani.

  2. USA ma duuuuuzo bardziej seksistowska kulturę niż Polska, a historie gwalcicielsko-aborcyjne z przemysłu Hollywood nie miały w Polsce miejsca bo nie mamy tak wielkiego przemysłu filmowego – po prostu nie warto. Korwin-P ze względu na komunistyczna przeszłość rodzinna ma spore kompleksy polskości, ale one się nijak mają do rzeczywistości. No i jest 60-letnia dziewica więc kwestie seksualności są dla niej wysoce oburzające – cóż…

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here