Jest źle. Mamy maj, Saska Kępa powinna, jak to śpiewała Maryla, pachnieć zielonym bzem, słońce świecić minimum do 18, a ciepły wiosenny deszcz mógł być jedynie wyczekiwanym wytchnieniem od wysokich temperatur. A jak jest za oknem – wszyscy wiemy. Matka natura w swojej złośliwości nie odpuściła nawet w Majówkę, choć biblijny potop, mimo pesymistycznych zapowiedzi, również nie nadszedł. Naturalnie więc pojawia się pytanie: JAK ŻYĆ?! A że z coachingu i motywacji są podobne fajne pieniądze, to Grabari przychodzi Wam z pomocą. Tym razem kompletnie za friko, więc korzystajcie, szczególnie, że Ameryki nie odkrywam. Tak zupełnie poważnie – chciałem po prostu polecić kilka wartych (moim zdaniem) uwagi pozycji i liczę, że się zrewanżujecie 🙂
Dobry serial. Nie ma chyba nic lepszego niż zakopanie się pod kołdrą i oglądanie ulubionego serialu. Opcji nie brakuje… Zanim zapanuje ogólnoświatowy szał cipy na nowe „Twin Peaks”, absolutnie nie możecie przegapić „Feud”! Ryan Murphy stworzył 8-odcinkowe arcydzieło o konflikcie wielkich gwiazd Hollywood: Bette Davis i Joan Crawford, które mistrzowsko zagrały Susan Sarandon i Jessica Lange. Pozycję tę polecam szczególnie polskim celebrytkom, które mogłyby w końcu nauczyć się, jak się porządnie kłócić, bo przepychanki na Instagramie rajcują coraz mniej. Chociaż z drugiej strony… jak Renata się zainspiruje to mamy przejebane. Wszyscy.
Pasjonująca lektura. Nie czytam tylu książek, ile bym sobie życzył, w dodatku fikcja niespecjalnie mnie pociąga, a biografie zastąpiły pogłębione artykuły w sieci, do których dokopanie się daje większą satysfakcję niż przewertowanie dzieła od deski do deski. Nie zmienia to faktu, że są pozycje, które mój apetyt na klasyczne czytelnictwo rozbudzają! Jest nią na pewno książka „Wszystkie dzieci Louisa” Kamila Bałuka. Oczywiście, wkrada się tu koleżeński nepotyzm, bo autora znam z czasów studiów polonistycznych na Uniwersytecie Wrocławskim, ale nic a nic nie ujmuje to jakości jego dzieła. Kamil proponuje czytelnikom reportaż o największym (znanym) spermooszustwie w historii. Jest bowiem w Holandii taki pan, który dorobił się 200 sztuk potomstwa i nie jest to efekt szalonej orgii po MDMA. Historia tytułowego Louisa i jego dzieci – „połówek” – niesamowicie wciąga, jest napisana lekkim językiem i mimo powagi całej sprawy, nie brakuje tu humoru. Czytać! Choć wiem, że zdecydowaliście się na to już po słowie spermooszustwo.
Seksy na stołach. Na to zawsze jest odpowiedni moment. Tylko ani ważcie mi się masturbować z nudów! Po to wynaleziono Tindera i tym bardziej Grindra, żeby w deszczowe dni nie bawić się samemu.
Zabiegi beauty. Dżdżyste popołudnia to doskonała okazja na to, aby odbudować swoje poczucie wartości i odświeżyć przeczołgane trudami życia codziennego twarze. Wiadomo, burżujki pojadą sobie do kosmetyczki, wjedzie opalanie natryskowe albo hybrydowy tips. A co z nami, biedaczkami? Na szczęście, z pomocą przychodzi niezastąpiony YouTube, gdzie zamiast filmów o kotach przebranych za rekina jeżdżących na odkurzaczu, można obejrzeć milion tutoriali, które pomogą nam wyglądać jak ludzie. Ja osobiście jako Piotr Grabarczyk oszalałem na punkcie węgla. Nie wiem jak wygląda sytuacja z umową węglową z Rosją, ale czarny pył to eliksir młodości. Można z niego zrobić maseczkę, która wspaniale oczyści nasze ryjki, choć trzeba uważać, bo ja trochę pokićkałem proporcje i przy ściąganiu jej bolało jak sam skurwesyn. Ból to jednak nic przy satysfakcji, którą czujemy widząc masowe morderstwo wągrów. Najlepiej jednak to wszystko tłumaczy Red Lipstick Monster, więc odsyłam do niej.
Muzyka. Chcecie odpłynąć do krainy pięknych dźwięków? Zakochać się w melodii bez oklepanych słów i rymów częstochowskich? Posłuchajcie tego.
Kłótnie z ludźmi w internetach. Nie ma lepszego sposobu na nudę niż potyczki słowne w sieci. Kiedyś było fajniej, bo kłótnie odbywały się na forach internetowych, o swoich rywalach w dyskusji wiedziałeś tyle ile mówił ich avatar i nick, a palącymi kwestiami, przynajmniej w moim przypadku, były takie problemy świata jak np. dlaczego Zidane jest lepszym piłkarzem niż Beckham albo (już po okresie homooświecenia) dlaczego Madonna nie nagra już nigdy tak dobrej płyty jak Ray of Light. Niestety, Facebook odarł nas z fantazjowania o tym jak wyglądają i co robią ludzie siedzący po drugiej stronie monitora, więc wiemy już, że Karol wyzywający mnie od pedałów i instruujący, że „dupa jest od srania” to w gruncie rzeczy pocieszny facet z fajną rodziną. Nie brakuje za to tematów – polityka, uchodźcy, Kuba Wojewódzki, kibice Legii, szafiarki… Nasze społeczeństwo boli wiele rzeczy, więc tutaj nie trzeba się specjalnie trudzić. Minus jest taki, że to szybko się nudzi, ale to idealny sposób na zabicie czasu np. stojąc w kolejce w sklepie. WAŻNE! Kłócić należy się tylko z obcymi ludźmi, bo w ferworze walki można wyzwać siostrę szefowej i po weekendzie będzie w robocie lekkie zdziwko.
Zrobienie czegoś dobrego. Po kłótniach w necie i maseczkach z węgla (polecam realizować oba te punkty jednocześnie) warto jednak pomyśleć o innych i zrobić po prostu coś dobrego. Pamiętajcie, że wpłacenie 10 złotych na zbiórkę na leczenie chorego dziecka może uratować mu życie, a nas nic tak naprawdę nie kosztuje. Jeśli macie więcej czasu i chęci, poszukajcie w swoich miastach wolontariatów. Dla mieszkających w stolicy podsunę dwa pomysły. Pierwszy – Stowarzyszenie mali bracia Ubogich, które fantastycznie pomaga samotnym seniorom potrzebującym nawet nie tyle pomocy finansowej, co po prostu towarzystwa. Drugi – Fundacja Spełnionych Marzeń. Dzieciaki spędzające całe dnia na oddziałach onkologii również potrzebują kompana i kogoś kto przyniesie im uśmiech. Przemyślcie to! Musicie tylko pamiętać, że angaż w tego typu akcje to również wielka odpowiedzialność i nie może być porywem chwili, bo w grę wchodzą przecież prawdziwe ludzkie uczucia i emocje.
Obżeranie się. Niech nikt – mężczyźni, społeczeństwo, kolorowe magazyny – nie wmówi nam, że jagody goji są lepsze niż majonez!
Kontakt ze sztuką i kulturą. Przemyślnie dałem to prawie na sam koniec, bo po to tych wszystkich uciechach, kłótniach i podniesieniu cholesterolu, warto trochę się wyciszyć i zadbać o stymulację intelektualną. Mam to szczęście, że mimo iż z racji show-bizowego zacięcia obcuję raczej ze średnimi rejonami kultury, moi bliscy dbają o to, abym czasem wskoczył poziom wyżej. Okazji do tego nie brakuje, a jako pseudo-mecenas sztuki polecam Wam trzy pozycje z Zamku Ujazdowskiego, które powinniście jak najszybciej zobaczyć. No, to lecimy. Numer jeden – wystawa „Sunday Night Drama” Anny Orłowskiej. Numer dwa – sprawa totalnie unikalna, bo ponad 400 tytułów znanych artystów, od Daliego po Warhola czyli „The Book Lovers”. Z kolei miłośnicy fuzji mody i sztuki znajdą coś dla siebie na wystawie „Transfashional”, ale problem poruszany przez ten projekt jest dużo głębszy i zaprasza do ciekawej dyskusji o tym, jakie naprawdę moda może mieć znaczenie w społeczeństwie. Okej, miały być trzy, ale tu jeszcze mój przyjaciel Michał podpowiada mi, że absolutnie najważniejszą wystawą w zamku jest „Późna polskość. Formy narodowej tożsamości po 1989 roku”. Ja jeszcze nie widziałem, więc do zobaczenia na miejscu!
Wyjście do ludzi. Okoliczności fauny i flory być może nie sprzyjają, ale zawsze znajdzie się miejscówka, w której warto zasiąść z tymi, których kochamy i lubimy, żeby obalić browara albo coś mocniejszego. Bycie sam na sam z książką, serialem czy majonezem to super sprawa, ale najpiękniej robić te wszystkie rzeczy w dobrym towarzystwie!
I teraz mam dylemat, co jest lepsze ? GRINDR vs TINDER?! Jak żyć ?
Badoo najlepsze ?
Tym tokiem rozumowania to możemy naszą klasę wybrać ?
Kim jest pudelkowy pierdzioch, no? ;)))))))) Ty wiesz 😉
Bardzo ciekawy tekst, warto go udostępniać.