Dlaczego celebryci nie mogą uwierzyć, że ktoś ich może nie lubić?

21

Paralele między światem show-biznesu a polityką są oczywiste, najczęściej niestety dotyczą absurdów, których jesteśmy regularnymi świadkami. Szczęśliwie, żaden samolot z celebrycką reprezentacją nigdy się nie rozbił, więc nie mamy swoich miesięcznic Smoleńskich, choć poziom kultu wokół niektórych nazwisk każe przypuszczać, że Krakowskie Przedmieście wyglądałoby podobnie na wiecu, podczas którego Chodakowska – bez drabinki – krzyczałaby, że winna jest Lewandowska, jak to miało miejsce 10. każdego miesiąca z Jarkiem Wielkim. Nie oznacza to jednak, że nie mamy na salonach swoich Macierewiczów, którzy ponad prawdę i logikę, lubują się w teoriach spiskowych i „prawdzie” mającej „kiedyś” wyjść na jaw. Kto jest Antonim, kto trotylem, a kto śmiercionośną brzozą? Mam swoje kandydatki, a i jeden kandydat rodzynek się znajdzie, ale – choć trochę rykoszetem – zupełnie zasłużenie.
 
W co tak bardzo nie mogą uwierzyć celebryci i co budzi w nich śledcze instynkty? Z jaką życiową prawdą nie są w stanie się skonfrontować, wymyślając kolejne dziejowe teorie spiskowe? I tutaj pierwsze rozczarowanie. Nie chodzi o żadne zamachy, zero trupów, serii niefortunnych zdarzeń… Najciężej uwierzyć im w to, że mogą być na tym padole ludzie, którzy ich zwyczajnie nie lubią. To się po prostu nie dzieje, jak to nie lubią?! To musi być spiseg! Mogliby iść łatwą drogą Kuby Wojewódzkiego, który na pewnym etapie swojego życia nawet uwierzył, że publiczność powoli się od niego odwraca, ale znalazł sobie łatwe wytłumaczenie. Zazdroszczą mu. Pieniędzy, młodych kochanek, drogich samochodów. Wszystkiego. Z Kubą jest jak z małym dzieckiem, lepiej go nie wyprowadzać z błędu, bo będzie smród i tupanie nóżką. Wróćmy więc do tych, którzy nie wierzą. Czytają w internetach, że widzom się coś nie spodobało, że płyta niefajna, że program słaby i nie wierzą. I teraz zaczyna się magia oraz nazwiska.
 
Jedną z czołowych ateistek jest Agnieszka Woźniak-Starak. Zaczniemy na grubo, bo ta historia za długo czekała na światło dzienne. Aga nie miała ostatnio dobrej passy – niewiele pracowała, a jak już pojawiała się w telewizji (np. jako współprowadząca DDTVN), to ludziom jednak nie po drodze było do Konstancina. Lista zarzutów była długa: merytoryczne wpadki, niemożność złożenia dłuższego zdania, wyniosłość i traktowanie gości z góry. Wisienką na torcie był kretyński atak na ulubienicę telewidzów, Joannę Krupę. W sieci setki komentarzy, których treść można podsumować krótkim „Aga, do domu!”. Ja bym się na jej miejscu nie obraził, bo dom ma na pewno fajny i na wypasie. Ewentualnie obejrzałbym swoje telewizyjne wyczyny i pomyślał, że może rzeczywiście przegiąłem pałę, zastanowił się, przeprosił? Nie Agnieszka. Widocznie jak ma się dużo pieniędzy, to i wyobraźnia lepiej pracuje. Aga wymyśliła, że niepochlebne komentarze, a w efekcie artykuły na portalach show-bizowych bazujących na tychże, to efekt pracy tajnej grupy operacyjnej „HIENY”, w której skład wchodzą: piszący te słowa, szefowa działu show-biz w WP (m.in.Pudelka) Ola Pajewska, Bartosz Pańczyk z Faktu, Patryk Chilewicz z Vogule Poland oraz… Doda. Zdaniem Woźniak-Starak, mamy specjalną grupę na Facebooku (widziała, bo ktoś pokazywał jej screeny) i tam sobie żywo dyskutujemy, ustalając raz w tygodniu (pewnie na jakimś zebraniu?) kogo tym razem niszczymy, a potem plan wcielamy w życie, publikując na poszczególnych serwisach hejterskie artykuły. Kurwa, zmęczyłem się już pisząc to, a co dopiero, gdyby to miało naprawdę miejsce… Ktoś powie, okej Grabari, fajna historyjka, ale skąd wiesz, że ona tak myśli? Widzicie, błąd Agnieszki polega na tym, że jak już wpadnie na jakiś głupi pomysł, to koniecznie musi się nim podzielić ze światem. Na jednej z imprez, już jakiś czas temu, nieświadomy swojej przynależności do grupy „HIENY”, Pańczyk miał zrobić z Agą krótki wywiad, podczas którego miała go przekonać, że mimo milionów na koncie, używa lakierów za pinć złotych. Zamiast tej wzruszającej historii, usłyszał wspomnianą teorię spiskową. Całe szczęście, że nie miał pomalowanych paznokci, bo ze stresu, że został tak chamsko zdemaskowany, pewnie obgryzłby je do samej płytki. Kiedy rozbawiony opowiadał mi to przez telefon, myślałem, że się zeszczę ze śmiechu. Szczęśliwie, mój pęcherz trzyma równie dobrze, co botoks Agnieszki, więc obaj wyszliśmy z tej potyczki cali i zdrowi. No dobra, ale skoro była tak chętna wyłożyć wszystkie karty na stół potencjalnemu wrogowi, to pewnie szukała też sojuszników? Tutaj padło na Filipa Chajzera, z którym – według relacji samej Agnieszki – również rozmawiała, przedstawiając teorię o grupie niszczącej ludzkie życia. Filip, jak to Filip, podobno nie miał wątpliwości, że tak musi być. Przecież nikt normalny NIGDY nie powiedziałby na niego złego słowa. Na niego?! Przecież zbiera pieniążki na powstańców, przeprowadza staruszki przez ulicę, dokłada się nieznajomym do zakupów. Do chuja pana, przecież zawsze na dowód ma ze sobą operatora z kamerą, żeby nikt przypadkiem tego nie przegapił, a tu ktoś śmie wysmarować komentarz albo artykuł, że zachował się niefajnie?! To oczywiste, że to tylko efekt pracy kilku niesprzyjających mu osób…
 
Żeby nie było – jest nam, mówię to w imieniu wszystkich zainteresowanych hien, niezwykle miło, że ktoś przypisuje nam taką siłę, rozległe wpływy i niejako posiadanie wielkich koncernów medialnych na własność. Mnie szczególnie, bo aktualnie nawet w żadnej z tych redakcji nie pracuję, a i tak mogę wybrać kogo zniszczyć. Przeprowadzając się do Warszawy niecałe sześć lat temu nie przypuszczałem nawet, że aż tak daleko zajdę. Pisząc daleko, mam na myśli mózg znudzonej pseudo-prezenterki.
 
Lecimy dalej. Do celebryckiej komisji smoleńskiej dołączyła też ostatnio Marina Łuczenko-Szczęsna. Osobiście, nie mam na tę dziewczynę siły. Bez ściemy uważam, że jest śliczna i bardzo utalentowana, ale ilość głupoty, która wylewa się z jej Instagrama zatapia ten statek. Stali bywalcy Pudelka wiedzą zapewne, że Marina nie ma tam dobrej prasy i toczy z nim regularne boje. Oręż jest konkretny – oświadczenia, wklejanie swojej twarzy na plakaty „Igrzysk Śmierci”, udowadnianie, że ciążowy brzuch nie jest tak wielki, jak na zdjęciach paparazzi, poświęcanie wywiadów o płycie na narzekanie na Pudelka i finalnie kierowanie sprawy do sądu, następnie komentowanie jej ponownie na Instagramie. I znowu się zmęczyłem, a przecież to nawet mnie nie dotyczy. Marina – w przeciwieństwie do koleżanki Woźniak-Starak – poszła jednak o krok dalej i w dyskusjach z obserwatorami mówi wprost: niepochlebne artykuły na Pudelku to znana taktyka redakcji należącej do Grupy WP, która ma na celu zmusić krytykowanego celebrytę do „współpracy”, a konkretnie – do robienia sowitych przelewów. A jak już przelew dojdzie, to i na serwis wjeżdżają pozytywne publikacje i wszystko się zgadza. Marina nieświadomie zawarła nawet w tej dzikiej fantazji ziarnko prawdy. Owszem, dział reklamy Grupy WP, do której należy Pudelek, oferuje coś takiego jak artykuł sponsorowany, który zgodnie z prawem jest na stronie odpowiednio oznaczony i czytelnik wie, że jest to reklama. O czym Marina doskonale wie, bo w środku wielkiej wojny z Pudlem na chwilę złożyła broń i nie miała nic przeciwko, aby taki sponsorowany artykuł o linii reklamowanych przez nią kosmetyków, na łamach rzeczonego portalu się pojawił. Załóżmy jednak, że poród wywołał amnezję i już nie pamięta. To nie koniec. Pani Łuczenko-Szczęsna twierdzi też, że jeden z pracowników Pudelka wprost proponował jej poprawienie wizerunku za pieniądze. Nie dodaje jednak, że oferta dotyczyła objęcia funkcji jej menadżera, co wiązałoby się z tym, że nie mógłby dalej pracować w Pudelku, bo nikt by tam na to nie pozwolił, nawet gdyby chciał. No bo po co? Przecież to by burzyło całą doskonale uknutą historię. Po bacznych obserwacjach profilów ludzi zatrudnionych w Pudlu, celebrytka odkryła kolejną prawdę objawioną – redaktorzy i dziennikarze dostają prezenty od telewizji i marek promowanych przez gwiazdy. Na tym polega teraz PR, co drugi dzień dostaję jakiś promo gift, ale nigdy z liścikiem pt. „to teraz pisz o nas dobrze.” Według Mariny to dowód na przekupstwo, no bo jak inaczej?! Przypomniałem to wszystko pod jej rozemocjonowanym postem, ale po pięciu minutach komentarza nie było. Jak widać, krytyka od ludzi, którzy dobrze jej życzą, boli najbardziej. A ja tylko grzecznie uprzedzałem, że pisanie takich kłamstw w sieci może skończyć się w sądzie, bo żadna duża firma nie pozwoli sobie na to, aby jakaś piosenkarka sugerowała, że jej biznes opiera się na łapówkarstwie. Marina, zmądrzej, błagam, bo inaczej wylądujesz na śmietniku show-bizowej historii, a wierzę, że stać cię na więcej. I nie chodzi mi o drogie torebki.
 
Na deser kolejna niewierząca – Kinga Rusin. Kobieta sukcesu, często podkreślająca to, jak bardzo ważne są dla niej detale. Nie muszę już nawet wierzyć na słowo, bo kilka tygodni byłem świadkiem histerycznych telefonów jej prawnika i partnera w jednej osobie, który do tych wszystkich teorii spiskowych, o których przeczytaliście wyżej, dorzucił kolejną. MITYCZNE KOMENTARZE NA PUDELKU. Na stronie jest taki skrypt, że przy każdym komentarzu można dać łapkę w górę i łapkę w dół. Te wpisy, przy których bilans wyjdzie najbardziej „in plus”, są wyróżnione w górnej sekcji komentarzy, a co za tym idzie, najbardziej widoczne dla osób, które niespecjalnie trudzą się lekturą tego, co wypisują anonimowi internauci. Kinga, również przechodząca niedawno przez ciężki czas i aferę z Małgorzatą Rozenek-Majdan, nie cieszy się sympatią użytkowników sieci. Do tego stopnia, że we wspomnianym konflikcie, raczej nie była stroną, która wygrałaby Złotego Słowika Publiczności. I tutaj wracamy do łapek przy komentarzach. Kinga twierdzi, że moderatorzy Pudelka nimi manipulują i tak sterują wynikami, żeby te krytykujące ją, były najbardziej wybijane na górę strony. Akurat ją, bo ze wszystkich, ona zasłużyła najbardziej. Sorry, to będzie bardzo niefeministyczne, ale inaczej w tym przypadku nie potrafię – starsza babka, mająca na głowie etat w telewizji, dorastające córki i firmę kosmetyczną, siedzi w domu i sen z powiek spędza jej ilośc łapek przy komentarzach na Pudelku, liczy je, obserwuje jak się zmieniają… KURWA, JAK?! JAK TO SIĘ DZIEJE? CZEMU??? Pomijając już, że jej teoria nawet nie jest z kosmosu, tylko bliżej domu – z dupy.
 
Stwierdziłem, że opiszę to wszystko tutaj, bo dawno nie było nic śmiesznego na blogu i tak główkowałem, jaki tu zabawny artykuł napisać, zapominając zupełnie, że najlepszą inspiracją jest życie. Zaraz pewnie te wszystkie histeryczki zaleją mnie pismami od prawników, a że jestem certyfikowaną biedaczką, to pod presją będę musiał to usunąć, ale zachowajcie proszę sobie to wszystko w serduszkach i jak będzie wam źle, to przypomnijcie sobie z jakimi problemami zmagają się bohaterki mojego tekstu. YOLO IKSDE!
 

21 KOMENTARZE

  1. Najbardziej szkoda mi Mariny, bo dziewczyna ma talent, a zamiast go wykorzystywać woli iść na wojnę z mediami. Obserwuję ją już od ery Glam Pop i chyba wolałem, jak na instagramie pojawiały się zdjęcia z wakacji, a nie kolejne oświadczenia z dupy…

    • No szkoda, szkoda, tym bardziej, że promocja pierwszej płyty (i sama jej zawartość) była super poprowadzona i naprawdę wyglądało to wszystko bardzo obiecująco…

      • Mam prośbę: czy mógłbyś przedstawić (najlepiej w osobnym artykule :)) swoją opinię o Mai Sablewskiej? Jak większość śmiertelników nie siedzę w kulisach szołbiznesu, a dostaję o niej totalnie sprzeczne informacje. Karolina Korwin-Piotrowska się zachwyca, Wojewódzki nie znosi i podobno zadbał o jej wypad z X-Factora, Tomasz raczek nazwał ją Nikodemem Dyzmą wśród menedżerów i zarzucił brak kompetencji. Ty zachwycasz się promocją pierwszej płyty (chodzi o Glam Pop, czy o Hard Beat?) a Marina Łuczenko podsumowała współpracę, że „wiele zostało spierdolone”. Generalnie wszystkie jej klientki się na nią wypięły i odgrażały w mediach, że mają sporo do powiedzenia o rzekomych błędach. Żadna jakoś tego nie zrobiła, nie pozwały jej też do sądu, a Doda nawet postanowiła się pogodzić. Możesz napisać, jak to z tą Mają jest? Czy to jest utalentowana menadżerka, która bezskutecznie kręciła bicz z… piasku, czy umiejąca się zakręcić manipulatorka, która potrafiła wypromować jedynie siebie? A może Maja była/powinna być typową menedżerką od wizerunku i podopieczne za dużo oczekiwały myśląc, że załatwi im studia nagraniowe i podpromuje płytę?

      • Piotrek sorry, czytam Pudla od urodzenia (jego, nie mnie) i naprawdę często nie można przy danym komencie dać łapy w górę, albo pojawia się komunikat, że komentarz już został przeze mnie oceniony. Drzewiej tak nie bywało!;)

        • Ale to wynika z losowego błędu skryptu, a nie celowego działania redakcji. Ja np. przeglądając Pudla z poziomu telefonu albo appki, w ogóle nie dostaję takiego komunikatu. Zdarza mi się przeglądając na komputerze przy niektórych artykułach, że dostaję ten komunikat, że „głos został oddany”, ale tylko czasami… Sprawdzałem to przed publikacją tekstu, żeby nie było 😉

          • Sory ale nie wierzę. Nie raz widziałem jak pod artykułami o Dodzie było dużo pozytywnych komentarzy – mówię o wyróżnionych (najlepiej ocenianych) komentarzach. A potem nagle, magicznie, po kilku godzinach już tych komentarzy nie było. Co więcej, w wyróżnionych były same obraźliwe. I tak jest za każdym razem.

          • zdajesz sobie sprawę z tego, że w ciągu kilku godzin Pudelka odwiedza kilkaset tysięcy ludzi, a wiele z nich zostawia swój głos pod tymi komentarzami? I musiałaby istnieć specjalna funkcja, która pozwalałaby moderatorowi nabijać sztucznie „plusy”, a ona nie istnieje? Wiem, bo pracowałem w redakcji obok, biurko w biurko, widziałem te panele, bo w całej Grupie WP są ujednolicone i po prostu nie ma takiej opcji, technicznie 🙂 Ale każdy wierzy w to, w co mu wygodniej 🙂

  2. najbardziej szkoda mi tego czasu jaki straciłam czytając powyższy tekst, którego autor – wbrew własnym zapewnieniom – jest nierozłączną częścią opisywanego przez siebie półświatka i straszliwie się tym całym chłamem jara, co widać, słychać i czuć

  3. Mnie najbardziej odpala Kinia (tak, taką ma u mnie ksywę bo zachowuje się jak dwunastolatka). Jest taka zero-jedynkowa, ale tylko tam gdzie jej pasuje. I te jej teorie-z-dupy na temat galanterii skórzanej!!! Idź Kinia, lub sobie nową torbę bo się skóra marnuje!

  4. Z Twoim wpisem zgadzam się prawie w zupełności, ale nie wmawiaj nam, ze Pudelek nie manipuluje komentarzami, bo sledze te zjawisko od kilku lat i temat Dody jest tu najlepszym przykładem (tak jak już ktoś wyżej wspomniał).
    Nowy artykuł o Dodzie, a tam 3/4 pozytywnych komentarzy na jej temat (pomijając te idiotyczne i bardzo obrazliwe, które z prędkością światła są bombardowane lapkami w dol). I co? Wchodze godzinę później, a tam z tych pozytywnych (często też obiektywnych) komentarzy na jej temat nie ma śladu. Zostają komentarze, których wczesniej nawet nie widziałam, wiec nie wmówisz mi, ze jak ktoś wchodzi w komentarze na Pudelku to przegląda kilka stron tych komentarzy i szuka takiego, który jej mocno dopieka i później- cudem- z piętnastej strony komentarzy, jeden z nich znajduje się w tych najczęściej łapkowanych w gore.

    • no ja Tobie nie wmówię, a Ty nie wmówisz mi, że manipulują, bo pracowałem w tej samej firmie, korzystamy z tego samego systemu i tam po prostu nie ma takiej opcji. Ostatnio na staż do Pudelka dostał się fan Dody, więc rozumiem, że teraz będzie plusował wszystkie pozytywne i wybijał je do góry 😉

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here