Tak się robi najlepszy melanż w mieście: ALOHA from liestyle*

8

 

Branżowe imprezy mają to do siebie, że zazwyczaj odbywają się w mało trafionych terminach typu poniedziałek albo czwartek. Daj boże w środę, bo wtedy można jeszcze po części oficjalnej wypuścić się gdzieś w miasto. Wbrew pozorom, na eventy chodzą nie tylko bezrobotni, więc perspektywa pracy na drugi dzień nieco tonuje alkoholowe zapędy, choć i zdarza się też, że zupełnie nie. Wiem doskonale, jak to jest iść rano do biura prosto z melanżu i choć to zawsze owocuje w wiele zabawnych sytuacji i dowodzi twojego imprezowego heroizmu, nie do końca jest warte świeczki. Na szczęście, najbardziej oczekiwana przeze mnie impreza sezonu odbyła się jak król melanżu przykazał czyli w piątek.

Chodzi oczywiście o urodzinowy mariaż marki ALOHA FROM DEER i wujaszka liestyle, który w tym roku zagościł w warszawskiej ISKRZE. Miałem już okazję dmuchać świeczki z tortu Alohy, jak i zaznać imprezowego szaleństwa u wujaszka, więc wiedziałem jedno: w sobotę rano pomoże tylko kroplówka. I jakie to super uczucie się nie pomylić…

ALOHA from liestyle* to w odróżnieniu od większości eventów w stolicy, impreza stworzona przez ludzi dla ludzi. Nikt nie zrobił jej po to, żeby obfotografować na ściance celebrytów, stuknąć symbolicznym drinkiem, żeby dobić interesów i rozejść się do domu o północy. Bo tak to, niestety, zazwyczaj wygląda. Tutaj też pojawiło się sporo znanych twarzy, ale wszyscy przyszli, bo się po prostu lubią, a nie dlatego, że im ktoś zapłacił. Tegoroczna odsłona to trochę spełnienie marzeń każdego, kto naoglądał się amerykańskich filmów i chciał być gościem szalonego melanżu w ogrodzie z basenem w jakiejś wypasionej chacie. Scenografia skradła mi serce i mam nadzieję, że na zdjęciach udało mi się oddać, jak zajebiście to wszystko wyglądało. A przecież nie brakowało lęków, bo huragany i trąby powietrzny miały w sobotę urwać ludziom dupy. Cóż, ostatecznie zrobiła to impreza.

Kupa znajomych, dobry alkohol, muza na poziomie i totalny luz, zero krępacji, kija w dupie również brak. No, chyba, że ktoś lubi takie zabawy. Niewiele mogę napisać, co się faktycznie na imprezie działo już po pewnej godzinie, bo to zaprzeczałoby jej idei czyli zabawy bez spiny i lęku, że ktoś jutro nas obsmaruje. Powiem tak – było grubo. Zamiast tego sporo fotek, które pstrykałem chwiejną ręką, a które pokazują mam nadzieję, że super zabawa to zasługa ludzi, bo wczoraj zebrana ekipa była naprawdę zacna. Do zobaczenia za rok!

PS. Jest wielu event menadżerów w tym mieście, ale król imprezy jest tylko jeden: Michał Rej.

yourphotoIMG_3585 IMG_3586 IMG_3592 IMG_3593 IMG_3596 IMG_3597 IMG_3603 IMG_3605 IMG_3607 IMG_3611 IMG_3619 IMG_3622 IMG_3625 IMG_3626 IMG_3627 IMG_3629 IMG_3633 IMG_3637 IMG_3642 IMG_3644 IMG_3647 IMG_3651 IMG_3659 IMG_3660 IMG_3669 IMG_3670 IMG_3672 IMG_3676 IMG_3678 IMG_3693 IMG_3695 IMG_3721 IMG_3701 IMG_3702 IMG_3703 IMG_3705 IMG_3706 IMG_3704 IMG_3711 IMG_3718

8 KOMENTARZE

  1. Jak dla mnie, to powinieneś pisać jakieś dłuższe felietony w gazecie, bo od razu czuć, że pisanie przychodzi Ci z łatwością. Dzięki za tego bloga, może nie jesteś tego świadomy, ale potrafisz mega podnieść na duchu swoimi dwuznacznymi żartami i sarkazmem! Trzymaj się i pisz jak najczęściej, kiss

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here