Nie jest tajemnicą, że ze wszystkich rzeczy na świecie najbardziej lubię jeść. Być może tego nie widać, bo Stwórca pobłogosławił mnie figurą laseczki, ale jedzenie wypełnia 3/4 mojego życia. Dlatego zawsze z utęsknieniem wyczekiwałem zaproszeń na jakieś kulinarne eventy, a imprezy spod znaku lodów Magnum czy Raffaello plasują się w prywatnej czołówce najlepszych kotletów mojego życia. Z nieukrywaną więc radością przyjąłem zaproszenie na spotkanie w nowym kulinarnym punkcie na mapie Warszawy.
Mowa o Kuchni Spotkań IKEA zlokalizowanej naprzeciwko Pałacu Kultury i Nauki. Idea tego miejsca jest genialna w swojej prostocie. Przestrzeń, na którą składa się hojnie wyposażona w sprzęty kuchnia oraz dwie jadalnie, udostępniana jest za darmo każdemu, kto chce wraz z przyjaciółmi urządzić sobie śniadanie/obiad/kolację/kulturalną najebkę przy guźcu afrykańskim, a niekoniecznie dysponuje własnym lokum. Zapisy odbywają się na stronie Ikei i jak możecie się domyślać, chętnych nie brakuje. Jedyne, co musisz przynieść ze sobą to produkty, z których będziesz pichcił. I to wszystko! Sporo moich znajomych skorzystało już z tej opcji i są zadowoleni, a ograniczenie czasowe ostatecznie traci na znaczeniu, bo integracja przy mięsiwie albo innych kuskusach jest ponoć przednia.
No, to tyle tytułem wstępu. Firma od składanych szafek i stolików zorganizowała też spotkanie prasowe, na którym nie mogło oczywiście zabraknąć gwiazd. Na szczęście zdecydowano się na ludzi, którzy nawet jeśli wzięli za to gruby hajs, a wiadomo, że tak było, to ich charyzma i autentyczne zainteresowanie tematem pozwoliło o tym na chwilę zapomnieć. W kuchni pojawili się więc kolejno Natalia Kukulska, Marcin Prokop, Kayah i Ania Starmach. Zanim organizatorzy zagonili ich do garów, wszyscy zgromadzeni goście zasiedli przy dużym stole i gaworzyli sobie uroczo o tym, jak ważnym miejscem w domu jest kuchnia, co najbardziej lubią jeść i jakie specjały przywożą z zagranicznych wojaży. W ostatniej kwestii nie mogłem się wypowiedzieć, bo globtroter ze mnie marny i wskazałbym jedynie kotlety mielone mojej babci z Pasłęka, ale rola słuchacza też była całkiem okej. Prym wiódł dowcipkujący Marcin Prokop, który nadał mojemu życiu sens, gdy podzielił się autorskim i innowacyjnym przepisem na naleśniki, których jednym ze składników jest czekoladowy deser Monte. Nagle okazało się, że pan ze śniadaniówki ma fantazje erotyczne podobne do moich. Jestem dłużnikiem!
Niestety, wobec obowiązków dziennikarza tabloidowego, nie mogłem tam spędzić całego popołudnia, ale blisko dwie godziny i tak wystarczyły, by skosztować trochę smakołyków. Na do widzenia w papierowej torbie dostałem fikuśny breloczek do kluczy w kształcie kanapy i książkę kucharską. Co więcej mogę powiedzieć…. Bardzo mi się podobało i proszę mnie zapraszać do stołu częściej!
NALEŚNIKI Z MONTE?!
Podziel się przepisem, plis :D!