Mamy polską odpowiedź na „Lemonade” Beyonce. Recenzja nowej płyty Beaty Kozidrak „B3”

22

 

Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj. To był bodajże kwiecień. Czwartkowy poranek, tradycyjny przegląd prasy, a w ręku jeden z periodyków, który molestuje moją wyobraźnię od czasów dzieciństwa. Nagle moje oczy zatrzymują się na nagłówku „Beata Kozidrak nagrywa nową płytę!’. Zaczynają pocić mi się ręce, serce bije coraz szybciej, a ja wczytuję się w kolejne akapity. „Beata wróciła z USA i chciałaby nagrać płytę w stylu Rihanny” – czytam. Słodki Jezu! Uszami wyobraźni słyszę Beatę w klubowym coverze hitu Barbadoski „Gdzie żeś Ty był”, w tych swoich kozakach po samą cipę, rozwianym włosem i tłumem skandującym jej imię. BE-A-TA! BE-A-TA! BE-A-TA! Po takiej wizji spojrzałem tylko z politowaniem na bilety, które kupiłem na koncert innej sławnej piosenkarki i pomyślałem sobie: „Madonna, kim Ty myślisz, że jesteś…”. Niestety, Beata na swój trzeci solowy album kazała trochę poczekać, a w międzyczasie wzięła rozwód, odpięła włosy i zdążyła znaleźć nowego faceta. Not bad Beata, not bad…

Premiera „B3” (Be Free – Bądź Wolna – Be a hoe – interpretacji jest wiele) już w ten piątek, a ja miałem okazję przedpremierowo przesłuchać całość. Kochani, jest moc! Jeśli po premierze „Lemonade” Beyonce położyła w Stanach kres rasizmowi, a miliony 13-nastolatek na całym świecie zainspirowane swoją idolką złożyły papiery rozwodowe, to po odsłuchu „B3” kobiety w Polsce wyjdą na ulicę w skórzanych spódniczkach i szpilkach z dżinsu. Beata w jednym z wywiadów podkreślała, że chciałaby na nowej płycie pokazać przede wszystkim to, że kobieta, niezależnie od wieku i okoliczności, może kochać, może zmieniać swoje życie, być wolna i niezależna. I to na tej płycie słychać – głos Kozidrak brzmi młodo, energicznie i daje optymistycznego kopa na rozpęd. Przesłuchałem i myślę sobie, że jak mój Andrzej też pójdzie na dziwki, to jego strata – nie będę go potrzebował, bo nowy ktoś jedzie już windą. A można zrobić tak, żeby nawet o tym nie pomyślał, bo można atrakcji dostarczyć mu w domu. „Chce dziwkę – jestem nią” – deklaruje podmiot liryczny w „Wiem jak jest”. Teksty niektórych utworów wyraźnie sugerują, że nowy związek Beaty jest już dość zaawansowany, choć ona sama oczekuje deklaracji na dwa słowa. W lekkiej balladzie „Słońce na dłoni” wręcz się tego domaga. „Powiedz mi to, wystarczy by stworzyć dom. Powiedz mi to, czy w sercu masz te proste słowa dwa” Tej miłości mamy tutaj sporo, bo Beata, choć doświadczona przez los, nie boi się kochać jak nastolatka. Dla mnie to nie jest infantylne. To jest super, bo wlewa do serca nadzieję, że kupidyn nie patrzy na metrykę i strzela w tyłki każdemu. To szczególne pocieszenie dla gimnazjalistek, które na Facebooku piszą, że „kto nie umarł z miłości, ten nie potrafi żyć” i dodają zdjęcie smutnego jeziora.

Porównanie do „Lemonade” akapit wyżej nie było przypadkowe. Wszyscy dobrze pamiętamy, że Beyonce na tej płycie wygarnęła wszystkie brudy Jayowi-Z, który przez lata ruchał na boku mając w domu Queen Bee. WTF! Beata też poszła tym tropem i bezlitośnie rozliczyła Andrzeja za wszystkie krzywdy. I tutaj nie ma co żartować, bo teksty są naprawdę mocne. Kiedy kochałam cię, każde twoje kłamstwo miało sens, każdy twój dotyk moc. Jak sen, w końcu miałeś nas dwie. Spokój serca i miłość bez granic (…) Jedno z nas musi spaść , by podać dłoń, jedno z nas musi wstać, by zrozumieć błąd” – słyszymy w „Drugim Dnie”. Czyli była ta trzecia. Ojj Andrzej, chyba się pogniewamy, bo jak głosi staropolskie przysłowie, w chuja to my, a nie nas!

Z kolei nastrojowe pianino i smyczki w „Obok nas” są tłem dla równie przejmujących wyznań. „Obudziłam się naga w środku dnia/Ciągle słyszę go, kiedy krzywdził mnie i podpalił lont” – śpiewa gwiazda. Co ciekawe, śpiewając o największym hardkorze czyli myślach samobójczych, Beata stosuje sprytny wybieg i zamienia osoby. „Tamten wieczór, gdy dowiedziałaś się, że od dawna on już nie kocha cię/Chciałaś skrócić los, masz dla kogo żyć/Powiedziałam: Walcz, ona (miłość) jest wśród nas!„. No nie są to najszczęśliwsze okoliczności, ale mówi się, że artyści są najbardziej płodni, gdy przechodzą osobiste piekło. Na szczęście, wszystkie te liryczne egzorcyzmy to trochę płakanie nad rozlanym mlekiem, bo małżeńskie kłopoty Kozidrak są już za nią, więc na pierwszy plan powinna przebijać się radośniejsza odsłona „B3”. Ptaszki mi ćwierkają, że porywający kawałek „Niebiesko Zielone” to singiel numer trzy, a to radiowy pewniak, więc będzie kolejny hicior.

Teraz trochę o technikaliach. Laski takie jak Beata nie mają łatwo, bo chcąc nie chcąc, są trochę więźniarkami swoich starych przebojów, bo zaraz jakaś Jolka powie, że „ee, to nie to samo, co kiedyś” i wkurwiona włączy ostentacyjnie „Szklankę wody” na cały regulator. Beata na „B3” flirtuje z elektroniką i nowoczesnymi brzmieniami, z drugiej strony serwując też typowo bajmowe klimaty. Rockowe gitary, trochę Avicii, szczypta Ariany Grande. I szafuje tym całkiem nieźle, bo wiemy, że to wciąż Beata from the block, już nie archaiczna, tylko nowoczesna, ale też nie odmłodzona na siłę. Zachłanna jest ta gwiazda, gdyż iż nagrała nawet jeden utwór po angielsku zatytułowany „Only You”. Niestety, nie jest to cover Ashanti, ale BK po angielsku też daje radę i to w dość miłym elektronicznym anturażu przywołującym piękne lata 80-te. Akcent też niczego sobie, więc tylko wysyłać Beatę na zagraniczne koncerty i sławić jej nazwisko w Hollywood. Nie od dziś bowiem jestem zdania, że Meryl Streep czeka już tylko jedna rola – rola Beaty w filmie  o jej życiu pt. „Ta Sama Chwila” (ang. Beata – Queen of Pop).

Dobra, dziubaski, wiem, że może do tej pory myśleliście, że się nabijam, więc czas na akapit powagi. Krążek „B3” to porcja solidnego polskiego popu z produkcją i melodiami na poziomie. Beata przez ponad 30 lat wypracowała swój unikalny styl i na szczęście, nie zamierza z niego zrezygnować. Muzycznie przeszła bardzo udany lifting, a praca z nową ekipą wyraźnie jej służy. Nie ma wstydu, wręcz przeciwnie – z nowej płyty może być absolutnie dumna.

Mogę się tylko domyślać, jak ciężko było jej odważyć się na wszystkie zmiany, bo nie zapominajmy, że do tej pory jej życie uczuciowe i muzyczne zamykało się w osobie byłego już męża, ale wiem na pewno, że na tym nowym etapie warto ją wspierać. Dlatego z czystym sercem i fanatycznym wręcz uwielbieniem dla jej osoby zachęcam do zakupu płyty. Można to zrobić np. TUTAJ. Niech ma swój #1 na dobry start i dostarcza nam radości jeszcze przez długie lata. Pamiętajcie – kto tak wymiata? Kozidrak Beata!

PS. W wersji deluxe mamy też klubowy remix „Upiłam się Tobą”, więc wszystkie cioty 30+, let’s get in formation i widzimy się na podeście w Glamie, bo takiej okazji nie można zmarnować.

BETI

13895083_279037195797744_5963790399656511372_n

13882632_279037225797741_7098313860439780879_n

22 KOMENTARZE

  1. Jezus, popłakałem się ze śmiechu ?
    Do tego jest ze mną Mary Dżoana, mówi cześć
    Proszę, nie przestawaj pisać recenzji ?
    Dosiego roku

  2. Witaj Piotrze, to jest najlepsza recenzja B3 jaka do tej pory mialam okazje przeczytac. Odczuwam „glod” i chcialabym siegnac po wiecej. Niestety nie mieszkam w Polsce i nie moge pobiec do Empick’u po plyte. Gdzie moglabym zapoznac sie z pelna trescia piosenek lub odsluchac plyte? Pozdrawiam serdecznie!

  3. Sama tego nie nagrała, warto więc wspomnieć o Marcinie Limku, który wyprodukował ten zaiste ciekawy album. Zrobił jej lifting jak doktor Gojdź, miejmy nadzieję, że nie skończy równie marnie jak doktorzyna.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here