Nie złość Dody, bo… Recenzja nowej płyty Virgin „Choni”

8

 

Cierpliwość fanów Dody była w ostatnich latach wystawiona na poważną próbę – piosenkarka wprawdzie aktywnie koncertowała, ale zamiast pierwszej od 2011 roku studyjnej płyty, jej wielbiciele musieli zadowalać się zaledwie kolejnymi singlami, które nijak przybliżały do premiery upragnionego albumu. Sytuacji nie poprawiał fakt, że wizja Doroty niekoniecznie pokrywała się z pomysłami wytwórni płytowych, a ewentualne kompromisy nie satysfakcjonowały żadnej ze stron. Wszystko sprowadzało się do bardzo prostej opcji – mądre głowy chciały widzieć i słyszeć Dodę w elektronice i muzyce tanecznej, ona wolała gitary. I bądź tu mądry! W końcu jednak znalazło się rozwiązanie idealne czyli reaktywacja zespołu Virgin. Dziś na półkach sklepowych debiutuje ich najnowsza płyta zatytułowana „Choni” i nie, nie wiem jak to się czyta, ale przy najbliższej okazji wystosuję zapytanie do gwiazdy i wrócę do was z tą informacją.

Nie jest tajemnicą, że większość artystów jest najbardziej płodna, gdy ma złamane serca lub przeżywa osobisty dramat. Dlatego w tym miejscu należałoby podziękować Emilowi H., który, jeśli wierzyć medialnym doniesieniom, przeczołgał Dorotę na wszystkie strony świata,  a potem, jak każdy dżentelmen, upominał się w sądzie o drogie torebki i sukienki, które podarował narzeczonej. Ktoś powinien z tego zrobić film, bo chyba produkcji, która startowałaby jako romantyczna opowieść, a potem przechodziła w dramat i komedię pomyłek, dawno w polskich kinach nie było. Póki co, filmu nie ma, ale są utwory (np. rozebrany przez tabloidy na części pierwsze „Anyżk”), w których Doda przejeżdża po swoim niedoszłym mężu walcem i to tak konkret, bo chyba żaden facet nie chciałby usłyszeć o tym, że był słaby w łóżku. No, Emil usłyszy i wraz z nim cała Polska. Cytując klasyka, do czego prowadzi chęć bycia na pierwszych okładkach… A wystarczyło tylko zrobić research i posłuchać tego.

Złość jednak na „Choni” nie dominuje, bo zawód miłosny ma przecież wiele odcieni. Najbardziej poruszającym kawałkiem jest z pewnością „Kopiuj-wklej”. Rzewna ballada to coś, czego w repertuarze Doroty ostatnio mocno brakowało i gorąco liczę, że to właśnie ten utwór będzie następnym singlem, bo o takiej jej odsłonie sporo osób już zapomniało. To jest chyba największą wartością tego krążka – Doda i Tomek Lubert nie próbują robić rewolucji, nie silą się na przesadną oryginalność, kontynuują „jedynie” pracę przerwaną przed 10 laty. Przypominają wszystkim, że wciąż potrafią robić to, czym zdobyli serca fanów czyli melodyjne, zaprawione fajnymi gitarami piosenki. I tutaj jakby wchodzi rozkmina, która towarzyszy Dodzie od zawsze – to dobrze czy źle, że się nie zmienia? Moim zdaniem dobrze, ale podobno nie jestem obiektywny. Obiektywni nie są również fani Virgin, a to wydawnictwo jest kierowane przede wszystkim do nich i coś czuję, że będą bardziej niż zadowoleni. Szkoda tylko, że na albumie znalazło się jedynie 6 premierowych utworów + największe hity zespołu, ale rozumiem, że to tylko preludium i niejako próba siły: jeśli snem będzie życie i „Choni” ładnie się sprzeda, to będzie ciąg dalszy w postaci pełnoprawnej już płyty.

Jeszcze tylko słowo na do widzenia – ja doskonale wiem, że Doda lubi być trochę Britney Spears – cekin, kozak po cipę, jakieś choreo synchroniczne i kilo doczepu, z tyłu fajerwerki i heja. Sam lubię ją w takim wydaniu, to urodzona performerka, ale najlepsza jest wtedy, gdy po prostu wyrzyguje wszystkie swoje emocje, tak szczerze, może czasami zbyt bezpośrednio („Ździra” w tekście piosenki? Proszę bardzo!) i wali tym głosiskiem prosto z serca. I taka właśnie jest na „Choni” i taka niech już zostanie.

PS. W bonusach jest klubowy remix „Niebezpiecznej kobiety” i wypada tylko czekać aż zagości w playliście w Glamie, bo jest takie jebnięcie, że dziewczyny będą wycierać parkiet dupami jak ta lala, a wśród nich ja na podeście – cały na biało jak dziewica.

image001

8 KOMENTARZE

  1. Daj znac kiedy to będzie – bede pierwszym który przyjdzie to nagrać, a w miedzyczasie zrobic pamiątkową fote z kolega z branzy homo-dziennikarskiej 😀

  2. To chyba nie jest płyta, tylko ep’ka z bonusami 🙂 Szkoda, materiał świetny – czuje niedosyt, że tylko 6 piosenek, jakby nie mogli nagrać jeszcze 4. Płyty nie kupię bo szkoda kasy na 6 nowych piosenek, tym bardziej, że są na spotify. Posiadam całą dyskografie: Virgin, Bimbo, Ficca x3wersje, Diamond Bitch x2 wersje i 7 okładek 7 pokus 🙂

  3. Hmmm Virgin się nie zmienil? Przecież Niebezpieczna Kobieta i Padles?Poleż to innowacyjne kompozycje, wiec ja bym powiedzial, że Virgin się zmienia 🙂

  4. W hiszpani uzywa sie tego slowa „choni” czyta sie „czoni”to wlasnie cala ona Tak jak sie ubiera maluje i jak sie wypowiada to znaczy
    Wszystko z nadmiarem i kontrowersja. Taka polska „choni” ???

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here