Niewiele jest w Polsce gwiazd, które jeszcze za życia obrosły mnóstwem legend. Edyta Górniak bez wątpienia do tego grona należy i to z najrozmaitszych powodów. Niezapomniane przeboje zapewniły jej muzyczną nieśmiertelność, a historia jej życia to materiał na pełen zwrotów akcji film. Co sama przyznała podczas naszego niedawnego wywiadu.
Jedną z takich miejskich legend jest to, że z Górniak pracuje się ekstremalnie ciężko. Podobno skarżą się wszyscy – od mejkapistek, przez stylistki, na reżyserach festiwali telewizyjnych kończąc. Podobno, bo nikt nigdy głośno i pod nazwiskiem takich wątpliwości pod adresem Edyty nie wyraził. Równie skomplikowanie rzecz ma się z kontaktami gwiazdy z prasą. Na mój pierwszy wywiad z piosenkarką zostałem wysłany na samym początku swojej pracy w show-biznesie. Miałem już na koncie kilka rozmów z gwiazdami mniejszego i większego pokroju, ale ten z Edytą zaplanowany na festiwal Top of the Top 2013 w Sopocie miał być prawdziwym testem. Każdy miał dobre rady, każdy wiedział, jak ta rozmowa powinna wyglądać i każdy przestrzegał, że nie będzie łatwo. Ostateczny efekt, choć mocno skrócony, można obejrzeć tutaj. Nie da się ukryć, że dla kogoś, kto mając lat 6, zasłuchiwał się w „Dotyku” było to spotkanie wyjątkowe. Ale do tego też musiałem dojść sam. Staliśmy na tej słynnej sopockiej scenie i zdałem sobie sprawę, że przez te wszystkie doniesienia medialne na przestrzeni lat o jej życiu prywatnym czy spekulacjach o operacjach plastycznych, zapomniałem, że przecież to jest TA Edyta Górniak. Jak by nie patrzeć, kawał historii polskiej muzyki i show-biznesu zamknięty w filigranowej i wciąż pięknej kobiecie.
Od tamtej pory miałem przyjemność rozmawiać z Edytą kilkukrotnie. I rzeczywiście – łatwo nie jest! Ale końcowy owoc wspólnej pracy jest bardziej niż zadowalający. Myślę, że najbardziej miarodajnym przykładem będzie krótkie wspomnienie jednego z naszych ostatnich wywiadów, przeprowadzonego podczas czerwcowego festiwalu w Opolu dla mojego obecnego pracodawcy – dziennika Fakt. Już na etapie umawiania się na rozmowę pojawiły się schody. Diwa występowała na scenie opolskiego amfiteatru każdego dnia imprezy, a co się z tym wiąże, codziennie odbywała długie i żmudne próby. W planie jej wizyty były również odwiedziny lokalnego domu dziecka i szeroko komentowane przez media spotkanie z matką. Blisko czterdziestostopniowy upał był tylko wisienką na torcie, która finalnie uniemożliwiała odbycie rozmowy w ciągu dnia. Po występach z kolei diwa była zbyt zmęczona, aby rozprawiać się jeszcze z dziennikarzami, a każdy przecież liczył na coś więcej niż kilka zdań nagranych przelotnie na festiwalowym korytarzu.
Upragniony moment nadszedł ostatniego dnia festiwalu. Edyta po występie z Mietkiem Szcześniakiem zeszła ze sceny, odbierając jeszcze w międzyczasie nagrodę specjalną, a jej asystent poinformował, że gwiazda jest do dyspozycji dziennikarzy. I to nie byle gdzie, bo w pobliskim budynku urzędu wojewódzkiego w nowoczesnych klimatyzowanych salach. Dodam tylko, że garderoby innych gwiazd, umieszczone przy amfiteatrze, były wyjątkowo małe i biedne, a przy odrobinie szczęścia można było zobaczyć, jak niemałe znowuż nazwiska polskiej muzyki biegają obok siebie w majtkach, szukają suszarki do włosów i malują się przy świetle, przy którym Górniak nawet nie otworzyłaby jednego oka. Kolejka chętnych liczyła kilka dużych redakcji, a czas oczekiwania mocno się dłużył. Pojawił się nawet jakiś szaleniec i zaczął nas pytać: „Po co na nią czekacie? Jak wszyscy się zbuntują i nikt się nie pojawi na wywiadach to może następnym razem się pośpieszy?”. Wszyscy spojrzeli na niego jak na szaleńca. Sorry Kasia, ale nikt nie pozwoli sobie na to, żeby wrócić do redakcji bez wywiadu z Edytą. Dlaczego? O tym każdy przekonuje się, gdy stanie już z nią oko w oko.
Ale zanim do tego doszło, czekała nas jeszcze długa droga. Gwiazda adorowana jest zwykle przez sporą grupę fanów, która nie odpuści, dopóki nie dostanie autografu i zdjęcia. Zwykle trwa to nawet do kilkunastu minut, choć słyszałem historie, że wielbiciele spędzali z nią nawet kilka godzin! W końcu jednak diwa trafia do dziennikarzy, a ci muszą być bardziej niż przygotowani. Górniak słynie z tego, że z pedantyczną wręcz precyzją nadzoruje ustawienie kamer i światła. Wiedząc już o jej nawykach, wspólnymi siłami z Pauliną Drażbą (przewodzącą tłumowi oczekujących), sprowadziliśmy profesjonalną lampę telewizyjną i sprzęt, który miał zapewnić idealny obraz. Proces ustawiania kamer wpędzał niektórych operatorów do tłumionego szału – centymetr wyżej, tutaj jeszcze w bok, jednak niżej, może jeszcze inaczej? Lista instrukcji wydawała się nieskończona. Nie ma drugiej takiej gwiazdy w Polsce, która reżyserowałaby w ten sposób wizualny aspekt swoich wywiadów. Droga przez mękę? Momentami tak. Ale efekt końcowy jest warty każdej minuty tej przeprawy, bo obrazek jest po prostu doskonały. Okazuje się, że każda jej uwaga jest trafna. Wiedza stricte techniczna, dotycząca choćby samego oświetlenia, jest w przypadku Edyty imponująca. Nie znam nikogo innego, kto w trakcie wywiadu, zauważając zmianę światła na drugim planie, potrafi powiedzieć „przepraszam, czy teraz to czerwone światło nie będzie się odbijać na twarzy?”. I jeszcze mieć przy tym rację!
Górniak wynagradza oczekiwanie swoją rzeczywistą dyspozycją podczas samego wywiadu. Skrupulatnie odpowiada na każde pytanie, jej odpowiedzi są obszerne i często pobudzają dziennikarza do poruszenia kolejnych wątków. Jest miła, choć nie ma w tym przesady i sztuczności – każdy pamięta, kto tu tak naprawdę jest gwiazdą. Nie zdarzyła się jeszcze sytuacja, aby przed rozmową poprosiła, aby o coś nie pytać. Doskonale zdaje sobie sprawę, że dla większości rozmówców taki wywiad to nie lada gratka i duży kredyt zaufania, którego nie można spieprzyć. No i cierpliwość. W Opolu rozmawiałem z Edytą do 1 w nocy, blisko 40 minut na stojąco bez przerwy. Nie usłyszałem nawet słowa narzekania czy prośby o pośpiech – jeśli szanujesz jej pracę, to samo dostajesz w zamian. A nawet coś więcej, bo przed kamerą potrafi dać prawdziwe show i flirtuje nie tylko z obiektywem, ale i pozwala sobie kokietować również dziennikarzy. A to są momenty, o których ciężko potem zapomnieć, nawet jeśli grasz w tęczowej drużynie.
Dla wszystkich, którzy dotarli do końca tego wpisu „niespodzianka” – mój opolski wywiad z Edytą w całości, bez żadnych cięć i montażu. Po raz pierwszy online w takiej formie. Enjoy! Gwiazdę możecie oglądać w każdą sobotę w The Voice of Poland (20:05), a podczas jednego z najbliższych odcinków będzie wyemitowany fragment naszego krótkiego wywiadu przeprowadzonego podczas finałowej bitwy uczestników jej grupy. Więc zapraszam już dziś!
No powiem Ci że post jest świetny! Sledzę twoje poczynania już w sumie całkiem długi czas, (nawet nie wiem jak to sie stało że mam Cię w znajomych na fejsie,ale ciesze się że na Ciebie natrafiłem) bo jesteś dla mnie tak trochę autorytetem, bo sam chciałbym się wybrać na dziennikarstwo i pracować w dla jakiegoś czasopisma lub coś w tym stylu. Ale dopiero za rok czeka mnie matura i zobaczymy jak to będzie. Czekam na więcej i więcej!
Pozdrawiam.
Dziękuję! Trzymam kciuki za maturę w takim razie 🙂
Świetny wywiad z Edytą, ciekawe i złożone pytania, graty!
Pierwsza 😀
Mocny start!
Podzielam opinię rozmówczyni, widać Twoje przygotowanie do wywiadu. Pytania nie są przypadkowe. Czekałem na taki zakulisowy materiał. Powodzenia!