Król był nagi, ale wrócił w nowych szatach. Relacja z pokazu „Sweet Dreams” Maciej Zienia

9

Pokazy Macieja Zienia, odkąd tylko pamiętam, zawsze były kulminacyjnym punktem sezonu w kalendarzu imprez modowych i show-biznesowych w ogóle. Pojawiali się na nich absolutnie wszyscy, a wydarzeniom towarzyszyła taka specyficzna aura wyjątkowości. Pamiętam swój pierwszy pokaz Maćka, prawie 6 lat temu. Stroiłem się na niego jak nienormalny. Pożyczyłem od lepiej zaopatrzonych znajomych praktycznie wszystko – od marynarki, przez modny t-shirt, na pięknych i niewygodnych butach kończąc. Poczucie przynależności do pewnej elity, rozmach i uczestnictwo w pokazie TEGO Zienia, cudownego chłopca polskiej mody – to wszystko nie spowszedniało nawet wtedy, gdy z racji wykonywanej pracy bywałem u niego bardzo regularnie.

Potem coś pękło, wydarzył się pokaz w kościele (mnie zachwycił, ale górę wzięło kato-przeświadczenie, że przesadził) i resztę historii już znamy – afera finansowa, bankructwo, zamykanie butików, ucieczka z kraju… No właśnie, czy rzeczywiście znamy? Choć minęło sporo czasu, nikt chyba nie jest w stanie powiedzieć, co tak naprawdę się wydarzyło. Medialne wyroki zapadły, a wianuszek koleżanek, które tak chętnie fotografowały się z Maćkiem na ściankach, nagle zamilkł. Nie było praktycznie nikogo, kto stanąłby w jego obronie, a sam zainteresowany po prostu zniknął. Doskonała lekcja poglądowa dla wszystkich, którzy naiwnie wierzą, że salonowe „przyjaźnie” coś znaczą. Tym bardziej byłem ciekawy, jak będzie wyglądał wielki powrót Zienia i kto odważy się być jego świadkiem.

Pierwszy od 2 lat pokaz Maćka odbył się bez wielkich fanfar i szumnych zapowiedzi. Lokalizacja – klub Niebo – też daleka była od napinania się na rozmach, z którym projektant zawsze się kojarzył. Na czerwonym dywanie pojawiło się sporo znanych twarzy, ale nie było mowy o dzikim tłumie celebrytek przepychających się garściami, żeby tylko „być na Zieniu”. A jeszcze kilka lat temu był to przecież nieodłączny element ich salonowych aktywności. Jest w tym trochę żenady, bo powody są oczywiste – gwiazdy dopiero sondują, czy pokazywanie się u boku dawnego ulubieńca jest jeszcze passe czy może już okej. Ech, przebiegłe szuje. Pochlebne recenzje poniedziałkowego wydarzenia z pewnością będą dla celebrytek mocno mobilizujące przy kolejnym pokazie, ale liczę, że Zień pokaże im wtedy środkowy palec,  a wypożyczone sukienki będą mogły zobaczyć na dupach bardziej lojalnych koleżanek.

A takie recenzje z pewnością się pojawią, bo projektantowi odpoczynek od show-biznesu zrobił lepiej niż dobrze. Kolekcja „Sweet Dreams” jest idealną mieszanką tego, co proponował kobietom do tej pory, ale mocno wzbogaconą o nowe rozwiązania, poszukiwania oryginalnych form i kolejnych odcieni kobiecości. Zień ma coś takiego w tych swoich fatałaszkach, że nawet facet chciałby być na chwilę kobietą i wskoczyć w te niektóre kiecki. Ba, znam takich, co to czasami nawet robią hehe. A zupełnie poważnie – nawet taki modowy laik jak ja potrafił wychwycić kilka naprawdę ciekawych sylwetek, co potem z radością potwierdził mój współlokator i jeden z najlepszych stylistów w Warszawie, Paweł Kędzierski. „Jedna z jego najlepszych kolekcji w karierze” – wyrok zapadł.  To dobra wiadomość dla  zgromadzonych w „Niebie” gości, bo w powietrzu czuć było, że wszyscy chcą, żeby się udało. Do tego stopnia, że niektóre projekty były nagradzane gromkimi brawami, a to raczej się na polskich pokazach nie zdarza. Ostatni taki przypadek zanotowałem w 2009 roku podczas pokazu Mariusza Przybylskiego. Dorota Stalińska wstawała wówczas i klaskała jak na dyskotece w Tworkach za każdym razem, gdy na wybiegu pojawiał się jej ukochany synek Paweł. Nie wnikam.

Wracając do Zienia – wiwatom nie było końca, owacje na stojąco, złote gwiazdki sypały się z nieba jak koks w Luzztrach, a bohater wieczoru jeszcze długo odbierał gratulacje. Szczęśliwy, ale jeśli mam się bawić w domorosłą psycholożkę to widziałem, że już nie tak naiwnie i z pewną dozą dystansu. W końcu kiedyś też tonął w kwiatach i uściskach, a potem mógł co najwyżej zobaczyć plecy pochlebców. Lesson learned? Oby. W kuluarach dało się usłyszeć tylko pozytywne opinie, co wcale nie jest regułą – wystarczy przypomnieć sobie pokazy Kupisza, gdzie najgłośniej bijący brawo używają potem sobie na projektancie i drą z niego łacha na bekstejdżu. Najwyraźniej jednak przetasowania na liście gości służą takim wydarzeniom, a na sam koniec wokół Maćka nie było tradycyjnego wianuszka roześmianych panien z czołówek portali plotkarskich, a jedynie najbliżsi przyjaciele. I niech tak zostanie.

Wielki powrót się udał, Zień może odetchnąć i pracować dalej. Modowo obronił się bez wątpienia, a show-biznes lubi takie historie. Od zera do bohatera i tak w kółko. Liczę na kolejne pokazy, z pompą lub bez, to już mało ważne. Najważniejsze, że w kalendarzu (a mam teraz taki wypasiony, nauczycielski z odrębną sekcją do wpisywania ocen) można znów brać pod uwagę, że gdzieś pomiędzy tymi wszystkimi kotletami będzie pokaz Zienia. A do tabelki z ocenami wpisuję mocne 5 i czekam na więcej!

 

22 21 1 2 3 4 7 6 5 8 10 9 11 12 14 15 16 25 24 23 26 17 20 18 27 28

9 KOMENTARZE

  1. Jakoś zawsze ciepło myślę o tym Zieniu Macieju. Nawet pomimo afery odzieżowej.Jak bylam mlodsza zawsze chcialam byc taka Kozuchowska,albo Kręglicką, żeby mnie Zień na ściankę odział, bo co jak co, ale jego projekty zawsze byly dla mnie swiatowo-oskarowe. Piotr-jestem Twoją fanką:)

  2. To nieprawda, że po pokazie mówiło się tylko pozytywnie o kolekcji. Bardzo wiele osób nie ukrywało rozczarowania. A jeśli jakiś stylista twierdzi, że to „Jedna z jego najlepszych kolekcji w karierze”, to świadczy to tylko o tym, że poprzednie były naprawdę kiepskie. Albo o tym, że tak bardzo wpadł w machinę salonowych kółek różańcowych, że zatarła mu się obiektywna perspektywa spojrzenia. A SUBIEKTYWNIE TO PODOBAĆ SIĘ MOŻE I RASZYN, I DISCO-POLO. I Zień of course.
    Zień nie jest dobrym projektantem. Nigdy nie był. Zwany był przez lata „cyrkoniowym krawczykiem”, który odszywał znane projekty, za bardzo „inspirował się” tym, co w świecie mody było dobrze znane. A ponieważ miał bogate klientki, które nie do konca mają zmysł modowy, ale za to świetnie orientują się w towarzyskim rankingu, to funkcjonował przez lata, mamił, głaskał, był pieskiem salonowym. Ale z projektowaniem i samą modą niewiele miało to wspólnego.
    No ale miło widziej, jak zaczyna się poklepywanie. I jak ci wszyscy „najlepsi styliści”będą onanizować się swoimi opiniami, wyrokami, zadufaniem i znawstwem. To w tym wszystkim jest najciekawsze.

    • Widocznie kręciłem się wokół osób, które swoje opinie wyrażały głośno, bo cichych krytyków, którzy piszą potem takie komentarze nigdy nie brakuje. Trudniej znaleźć takich, którzy powiedzieli takie słowa jak te wyżej, projektantowi prosto w oczy 😉

      • Widocznie kręcisz się tam, gdzie w powietrzu myśl wątła. Tyle w temacie. A cicha krytyka ma swoją wartość – być może nie ma w niej odwagi pochlebstwa, jest w niej za to myśl nieskorumpowana.
        Uwierz, bardziej mi się opłaca pozostać w cieniu. I to nie jest kwestia braku odwagi. To kwestia czysto biznesowa. Powiem więcej – polityczna.

  3. W tej calej sytuacji najwspanialsze jest to ze Zien wrocil. To pokazuje ze mozna byc na szczycie, upasc ale i potem wrocic. Zycie jest piekne i Zieniowi naleza sie brawa za upor. A to ze zbladzil, za bardzo zaczal cpac, przestal sie liczyc z kasa i odlecial – w Stanach zdaza sie to co czwartej gwiazdce. Zyj i daj zyc innym, jestesmy tylko ludzmi, Macku Zieniu, wielki szacunek i czekam z niecierpliwoscia na kolejne kolekcje!!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here