Hopa! 10 hiciorów Mandaryny, których nie możemy zapomnieć

24

Polska muzyka w ostatnich latach zrobiła się strasznie nudna. Nadgoniliśmy Zachód, mamy się już czym pochwalić, a rodzime produkcje to coraz częściej powód do dumy. A gdzie zabawa? Gdzie się podziały tamte prywatki i radość lat minionych? Pamiętam te piękne, kolorowe dni, kiedy z głośników stacji radiowych rozbrzmiewały hity Mandaryny, a jej występ live w Sopocie był najbardziej oczekiwanym wydarzeniem roku. Wróćmy zatem na chwilę do czasów, gdy wszystko było prostsze. Kochani, jesteście tam??? To jeden z najważniejszych występów w moim życiu…

Here I Go Again – debiutanckim singlem Marta poleciała na grubo – cover Whitesnake, sążny tips i dżinsy z brokatowymi aplikacjami. Razem czy oddzielnie, zawsze robiło furorę. I do tego ten klip inspirowany „…Baby One More Time”, przedstawiający naszą idolkę jako znudzoną szarą rzeczywistością technikum fryzjerskiego dla dorosłych dziewczynę, która zakochuje się w chłopaku i odpierdala z nim synchro w centrum handlowym. Czemu teraz nie robi się już takich teledysków?!

L ‚ete Indien – na drugi ogień z płyty „Mandaryna.com” poszedł kolejny cover w tajemniczym języku plemienia Inków. Mandy wykorzystała też postęp technologiczny i w teledysku towarzyszącym piosence mogliśmy podziwiać jej twarz w fotomontażu z latającymi kebabami i statkami kosmicznymi. Trochę Enya, trochę Telezakupy Mango Gdynia.

Bo z dziewczynami – hymn wszystkich tajemniczych i niepokornych kobiet w nowoczesnej dyskotekowej oprawie. W sercach internautów utwór ten zajmuje szczególne miejsce od momentu, gdy do sieci przedostała się wersja „live”, której brzmienie wyraźnie nawiązywało do problemu niedoboru respiratorów w polskich szpitalach.

Ev’ry Night – z okazji premiery drugiej płyty Mandaryna zafundowała sobie nowe cycki i usta, ale to nie było jej potrzebne, bo miała w rękawie takiego hiciora, że wszystkim spadły kapcie. Ev’ry Night to klasyk klasyków, brokatowa kartka w historii polskiej muzyki. „Hopa” jako polecenie wytarcia dupą parkietu opanowało całą Polskę i od tej pory już nic nie było takie same. A nie zapominajmy o teledysku! Marta w roli konsultantki Avon, która pojechała na wakacje z koleżankami do Chorwacji, krzycząca nad basenem „jebać biedę!”, srebrne szpile, taniec na skałach…

You Give Love a Bad Name – ojj, tu był skandal. Fani Bon Joviego pisali petycje, żeby nie dopuścić do wydania tego coveru, ale wszystko na nic, bo blond heroina zwyciężyła nawet najwytrwalszych hejterów. I bardzo dobrze, bo to dla niej niezwykle ważna piosenka. Opowiada w końcu o nadawaniu kretyńskich imion swoim dzieciom. Teledysk klasa i to bez kręcenia beki, bo Mandaryna jest tu na maksa fuckable plus rozpoczęła trend noszenia kurtek zimowych z futrzanym kapturem, które nie sięgały nawet po dupę. Do tego kozak i lecimy!

Winda do nieba – kocham oryginał zespołu 2+1, kocham też wersję Marty. Utwór nie przyniósł jej szczęścia, bo nie dość, że pojebała zwrotki w Sopocie, to jeszcze potem Michał zażądał rozwodu, ale to nic! W moim sercu – na zawsze.

Teraz kilka opcji nie-singlowych, bo w czeluściach płyt Mandaryny czai się wiele wartych uwagi perełek. Na deser cztery z nich i moja sugestia – obczajcie oryginał „A Spaceman Came Travelling”. Piękna piosenka i świat dowiedział się o niej dzięki Marcie!

24 KOMENTARZE

  1. Dobre, chociaz zabraklo Stay Together, Good Dog Bad Dog i Heaven (uznane za plagiat Jump Madonny). A Spaceman Came Travelling tak wlasciwie to bylo singlem, tyle ze bez teledysku. Zgadzam sie tez, ze w dlugich wlosach bylo jej najlepiej. I prawda, ze druga plyta byla bardzo dobra, zwlaszcza w porownaniu z innymi albumami pop/dance tamtych czasow.

  2. To moze przegląd najlepszych kawałków Heya i Nosowskiej solo? To w końcu jeden z najważniejszych polskich zespołów obok Varius Manx. Nosowska to równa babka i choć ikoną gejów nie jest, to wypowiadała się o nich ze zrozumieniem, bez osądzania i podziałów. A w tym roku, wydali nowy album „Błysk” 😉

  3. Mandaryna sama sobie zaszkodziła, zrywając kontakt z Universalem. Wielokrotnie dostawała szanse powrotu, jednak postanowiła się wygolić na chłopaka, pobrudzić piękne ciało tatuażami i nie tańczyć, tylko wstrzykiwać botoks (przez co wygląda jak karykatura samej siebie). W dodatku twierdzi, że jest niezależna i szczęśliwa. Oszpeciła się na maksa. Zamiast muzyki tanecznej, wydała chłam. Materiał na nową płytę, nagrany z Sośnickiem, nie został wydany, a szkoda, bo piosenki z płyty słyszeli fani i mogły stać się hitami. Teraz już za późno i takie bity są już niemodne. Ale nie znaczy, że tamta płyta była przaśna, ona była taka, jak jej druga solowa płyta, taneczna i kolorowa. Trzecia płyta AOK to totalna porażka. To wszystko i to „stanie jedną nogą w szoł biznesie”, jak to sama określiła, dobiło ją. Ona sama pewnie żałuje, że myślała, że po Sopocie nadal będą ludzie koło niej latać. Jej popularność przeminęła z wiatrem. Choć to jeszcze nie wiadomo, bo parę dni temu widziałem ją pod Equrola Dance Studiu. Czyżby zatańczyła z gwiazdami?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here