Rozpoczęły się piłkarskie Mistrzostwa Świata w Rosji i geje, podobnie jak kobiety, zdają się być wykluczeni z rozrywki, którą daje heteroseksualnym mężczyznom Mundial. Trudno jednak uniknąć tego tematu, bo przez najbliższych kilka tygodni wszystkie telewizje, gazety, sociale etc. będą miały na tym punkcie pierdolca. Warto więc podjąć próbę asymilacji, a ja – jako kibic piłkarski z dużym stażem – pomogę wam przez to przejść.
1. To jedyna forma patriotyzmu na jaką możemy sobie pozwolić. Wiem, że niektórzy fantazjują o łysych chłopcach z ONR-u, ale dołączanie do ich bojówek nie jest najlepszym pomysłem. Kibicowanie naszej reprezentacji pozwoli poczuć się prawdziwym Polakiem bez konieczności wyrywania kostki brukowej i chodzenia w niemodnym już ortalionie. Bicie innych pedałów jest opcjonalne.

2. Zyskamy poklask heteroseksualnych kolegów. Nie oszukujmy się, nie mamy zbyt wielu asów w rękawie w tej kwestii. Rozmowy o cyckach odpadają, heroizmem są już potyczki na Playstation. Wspólnym oglądaniem meczu możemy zdobyć szacunek w mgnieniu oka, bo ich zdaniem jedynym sportem uprawianym przez cioty jest załatwianie zwolnień z wf-u. Niech nas zobaczą!

3. Po zwycięstwie Polaków na świecie zapanuje pokój. Śmietniki na Rondzie Waszyngtona w Warszawie znów będą bezpieczne, kibice przed każdym meczem będą śpiewać hymn Unii Europejskiej z podziałem na harmonie, a my będziemy mogli czuć się pełnoprawnymi obywatelami, bo widzieliśmy ten triumf na własne oczy.

4. Będziemy mądrzejsi. Wartość edukacyjna płynąca z oglądania meczów jest nie do przecenienia. Nie dowiemy się wprawdzie, kiedy w końcu wyjdzie nowy album Madonny, ale za to poznamy wiele obco brzmiących słówek: pressing, drybling, a nawet catenaccio czy strzał angielką. W zamian za wytłumaczenie nam tych magicznych sformułowań, możemy zrewanżować się kolegom definicją np. rimmingu. Win-win situation!
5. Cristiano Ronaldo. Każdy z nas zna pedzia, który chodzi z koszulką Dsquared włożoną w spodnie ze skórzanym paskiem Dolce & Gabbana na wierzchu, o przesadnej opaleniźnie i włosach na tani żel nie wspominając. Wkurwia nas, gardzimy jego stylem, a nawet trochę nienawidzimy. W trakcie mistrzostw możemy nienawidzić go na legalu, szczególnie, że na poprzednim EURO odpadliśmy z rozgrywek po starciu z jego drużyną.
6. Meczowa parada równości. Podczas spotkań panowie nie szczędzą sobie kuksańców, łapania się za tyłek czy bardzo mocnego hmmm… krycia. Zdarzają się nawet buziaki, a jeśli wytrwamy 90 minut, to doczekamy się wymiany koszulek.
7. Możemy pokusić się o zagranie prawdziwego meczu. Warto wyjść z domu i pobiegać po zielonej trawce. Wszyscy oglądaliśmy te filmy, w których sparing z hetero kolegą kończył się strzelaniem goli w szatni.
8. Fotki z szatni po meczu. Nie jest tajemnicą, że przegrani nie afiszują się ze smutkiem. Ale za to zwycięzcy… Po wygranych meczach internet zaleją fotki naszych półnagich bohaterów, którzy w euforii będą kicać w szatni w samych majtkach, świecąc swoim umięśnionym udem, spoconą klatą i zgrabną pupą. Okej, niby jak wygrają rywale to to samo zobaczymy u nich, ale w świetle napiętej sytuacji politycznej i ekspansji vegeterrorystów, warto stawiać na polskie mięso.


9. Dowiemy się w końcu, co to jest spalony. Postaram się objaśnić na przykładzie, który niecnie zerżnąłem z
pewnego viralowego zdjęcia. Więc tak: wyobraźmy sobie, że jesteśmy w Zarze podczas gorącego okresu wyprzedaży. Biegniemy do kasy z upolowanym ciuchem. Niestety, razem z nami biegną przestylizowane cioty z Glamu. Chcą nam odebrać jedyne rurki w rozmiarze 30, a na pewno nie dać nam dobiec do kasy jako pierwszemu. Nagle z przebieralni woła nas nasz chłopak (w wersji dla singli – fuckfriend), który znalazł idealne jockstrapy. Biegnie, chce nam rzucić majty.
I teraz: Jeśli w momencie rzucenia do nas jocksów będziemy mieli za sobą nielubiane koleżanki z Glamu, a przed sobą tylko kasę i ewentualnie ekspedientkę, to będzie spalony. Zakupów nie zrobimy, a nasz fagas nie będzie chodził z gołym pośladem. Jeśli jednak wspomniane Glamowiczki będą przed nami, to nam wystarczy złapać majtki, dodać gazu (na tyle, na ile możemy to zrobić w ciasnych spodniach) i wyprzedzić wrogów, być przy kasie absolutnie pierwszym i zrobić udane zakupy.

10. Jan Bednarek. Młody, niepokorny, bez kompleksów. Na moje oko równie dobrze, co na boisku, radzi sobie też „bez piłki”. Każdy może przez chwilę pofantazjować o agresywnym pressingu z jego strony albo chociaż jakimś faulu od tyłu… A boy can dream!
Od kiedy z Zarze maja jockstrapy!?!?